Koniec wakacji spędziłam naprawdę miło. Tata wziął wolne w pracy i razem z nim oraz mamą wciąż gdzieś wychodziłam. Lub po prostu spędzaliśmy razem wieczory, przeglądając zdjęcia. Kochałam słuchać historii opowiadanych przez moich rodziców. Podobno rodzice taty nie akceptowali mojej mamy i by z nią być, tata wyrzekł się całej rodziny. Uważałam, że jest to równocześnie piękne i okropne. Dzień powrotu do szkoły nadszedł jak na mój gust stanowczo zbyt szybko. Nim się obejrzałam, kufer był już spakowany i wszystko było gotowe do wyjazdu. Nie byłam pewna, czy jeszcze wrócę tu po wakacjach, w końcu w świecie czarodziejów byłam pełnoletnia, a w styczniu będzie tak również w świecie Mugoli. Pożegnałam się więc dość wylewnie z moim pokojem, dotknęłam niemal każdej rzeczy, jaka się tam znajdowałam i wysprzątałam go, jak jeszcze nigdy.
Pożegnanie, które urządzili mi rodzice sprawiło, że niemal spóźniłam się na pociąg, lecz ostatecznie znalazłam się na peronie 9 i 3/4 za pięć jedenasta. Rozglądałam się za jakąś znajomą twarzą i dość szybko ją dostrzegłam.
- Lilka, ile można czekać? - zawołała Dorcas, rzucając się na mnie. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją, zaciągając się jej zapachem poziomek.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, że może być tak, jak dawniej.
- Nie będzie jak dawniej, Lil, będzie jeszcze lepiej. Nic się nie zmieniłaś, wiesz?
- Potraktuję to jako komplement...
Razem znalazłyśmy przedział, w którym siedzieli Potter, Black i Alicja.
- Dorcas? - zawołała zaskoczona Alicja.
- Meadowes? - rzekł w tym samym czasie Syriusz.
- No popatrz, Lilka, następni, którzy mnie pamiętają.
- Gdzie jest Anabell i Remus – zapytałam, dostrzegając nieobecność tej dwójki
- Och, Anabell pokłóciła się z Remusem i gdzieś wybiegła. Remus też wyszedł, ale poszedł w drugą stronę.
Westchnęłam ciężko i opuściłam przedział podczas gdy Alicja pogrążyła się w rozmowie z Dorcas. Peter, Syriusz i James również byli zbyt zajęci, by zmartwić się moją nieobecnością.
Dziewczynę znalazłam siedzącą w łazience, całą we łzach. Westchnęłam ciężko i przytuliłam ją do siebie o nic nie pytając.
- Dlaczego on mnie nie chce?! - zapytała łkając. - Kocham go, Lily, dlaczego on mnie nie chce?!
- Anabell, nie można kogoś zmusić do miłości – powiedziałam, głaskając ją po włosach. - Wiem, że to, co powiem będzie okrutne, ale może ty kochasz Remusa, ale on nie kocha ciebie. A może cię kocha, tylko nie jest gotowy się do tego przyznać? Jeśli naprawdę go kochasz, An, zaczekasz na niego tyle, ile trzeba.
- A jeśli on nic do mnie nie czuje?
- Będziesz musiała nauczyć się z tym żyć. Będziesz musiała zaakceptować, że ktoś inny będzie potrafił dać mu szczęście.
- To nie fair – powiedziała, ukrywając twarz w moim ramieniu.
- Wiem, An, wiem.
Anabell uspokoiła się dopiero, gdy dojeżdżaliśmy już do Hogwartu i wtedy poszła do przedziału, by poznać Dorcas. Ja wyruszyłam natomiast na poszukiwanie Remusa. Siedział w pustym przedziale i wyglądał na niezwykle przygnębionego.
- Remi? - zapytałam, zamykając za sobą drzwi.
- Nie rób mi wyrzutów, Lily i tak czuję się jak ostatni cham.
- Nie mam zamiaru na ciebie najeżdżać – powiedziałam i zajęłam miejsce obok niego. Nie byłam pewna, ale chłopak chyba wcześniej płakał.
- Nie potrafię kochać Anabell. To świetna dziewczyna i wiem co do mnie czuje, ale... ale moje serce zdobył ktoś inny.
- Nie powinieneś się cieszyć? - zapytałam z lekkim zaskoczeniem. - Miłość to cudowna sprawa.
- Lily, nie rozumiesz. Zakochałem się w kimś, kto nigdy nie odwzajemni mojego uczucia. Ba! On nigdy się o nim nie dowie. Kocham tę osobę tak długo, że nie pamiętam kiedy to się zaczęło, to mnie zabija. Zabija mnie patrzenie, jak ta osoba wciąż jest z kimś innym, że nigdy nie patrzy na mnie tak, jakbym tego pragnął.
- Nie wiem jak ci pomóc, Remi.
- Po prostu obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Masz moje słowo.
Uczta jak zawsze była wspaniała, jednak Huncwoci nie byliby sobą, gdyby czegoś nie wywinęli.
Ni z tego ni z owego pojawił się transparent z napisem „Huncwodzkiego nowego roku szkolnego!"
W tej samej chwili zmaterializowały się kwiatki. Przez chwilę nawet myślałam, że są nieszkodliwe. Ta… Nic bardziej mylnego! Kwiatki rzuciły się na uczniów i zaczęły ich gryźć.
Panika wybuchnęła w Wielkiej Sali i dopiero po dwóch godzinach mogłam spokojnie położyć się do łóżka.
Budzik zadzwonił za wcześnie jak na mój gust. Godzina ósma w sobotę to zdecydowanie nie pora dla mnie, lecz były to urodziny naszego gajowego i szykowaliśmy mu niespodziankę. Huncwoci kupili mu nawet prezent – słodkiego, małego pieska.
Moim zadaniem było wyciągnąć Hagrida z jego chatki na godzinę. Miałam już pewien pomysł. Ubrałam się szybko, włosy zaplotłam w warkocz. Wyszłam z zamku, po drodze dając znać przyjaciołom, że zaczynamy misję „Urodziny Hagrida".
Nim zapukałam do drzwi pół-olbrzyma poczochrałam lekko włosy i przybrałam przerażony wyraz twarzy. Załomotałam gwałtownie w drewniane drzwi i czekałam. Po trzech minutach stanął w nich ogromny, przerażający dla nieznajomych mężczyzna. Jednak każdy, kto znał Hagrida wiedział jak spokojne ma on usposobienie.
- Co jest Lilka?
- Hagridzie, nie ma czasu, byłam na spacerze w Zakazanym Lesie i znalazłam rannego jednorożca! Tak jak podejrzewałam Hagrid poszedł natychmiast za mną. Dziwne, że nie pytał, co robiłam w Zakazanym Lesie. No cóż, nie narzekałam. Oczywiście nie znaleźliśmy żadnego rannego jednorożca. Zaszliśmy dosyć daleko, więc przed chatką Hagrida na powrót byliśmy po ponad godzinie.
Olbrzym zaprosił mnie na herbatkę, a kiedy tylko otworzył drzwi rozległo się gromkie: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO HAGRIDZIE!
Stało tam całe grono nauczycielskie, Huncwoci i moje przyjaciółki. James podbiegł do Hagrida z psiakiem, który na szyi miał czerwoną kokardę.
-To prezent od Huncwotów i dziewczyn – powiedział i podał olbrzymowi psa. Hagrid wyjął z kieszeni chusteczkę i hałaśliwie wydmuchał w nią nos.
Zaśpiewaliśmy mu sto lat, a chwilę później Huncwoci wnieśli tort. Ktoś uruchomił magiczne radio i w tle grała muzyka.
Bawiłam się naprawdę dobrze, kiedy ktoś zasłonił mi oczy od tyłu.
- Jeśli zgadniesz kto, dostaniesz buziaka – rzekł James.
- Najbardziej napuszony Szukający Gryffindoru?
- Czuję się zraniony – odparł chłopak, stając przede mną.
- Tak właśnie miałeś się poczuć.
- To chyba nici z tego buziaka. Ale co powiesz na randkę?
- Musisz się bardziej postarać, James – rzekłam i pstryknęłam go w nos.
- A czy towarzystwo mojej wspaniałej osoby nie jest wystarczająco kuszące?
- Jaką mam pewność, że nie skończę jak setki dziewczyn w Hogwarcie, którymi się zabawiłeś i którym złamałeś serce.
- One nie były tobą, Lily.
- Nie jestem pewna, czy mnie to przekonuje, James. Możesz mi zagwarantować, że naprawdę nie jesteś tamtym znęcającym się na słabszymi dupkiem?
- Mogę ci zagwarantować moją miłość.
- To nie wystarczy, James – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
- Evans! - zawołał za mną. - I tak będziesz moja.
- Możliwe, ale będziesz musiał nieco się pofatygować – odparłam i mogłam przysiąc, że chłopak uśmiecha się bezczelnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Epilog
Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog. Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...
-
Przepraszam ogromnie za opóźnienie. Długo mi to zajęło, ale jest. Mam nadzieję, że końcówka nie jest zbyt kontrowersyjna, bo starałam się w ...
-
Nazywam się Lily Potter i jeśli zechcecie przedstawię wam moją historię. Wielu nazywa mnie „Dziewczyną-Która-Wybrała-Śmierć”. Właściwie jest...
-
Zamrugałam. Raz, drugi, trzeci. W końcu wróciła mi ostrość widzenia. Pierwszą rzeczą, która była nie tak i z której właśnie zdałam sobie spr...
Anabel nie powinna się tak przejmować. Cóż nie może zmusić Lupina do związku. Ona zasługuje na kogoś innego. Weź jej tam znajdź jakiegoś :D
OdpowiedzUsuńHagrid przeżył prawdziwy szok jak Huncwoci i dziewczyny zrobili mu niespodziankę. Omal nie zrobiła się z jego urodzin impreza na całą szkołę. Gdyby tylko ślizgoni nie wyszli... Kieł musiał być przesłodki jak był malutki.