niedziela, 23 października 2016

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog. 

Epilog

Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość o śmierci siostry nie była końcem świata. Nie była nim też konieczność zaopiekowania się siostrzeńcem. Miała wspaniałego męża, syna i życie, o którym zawsze marzyła. To nie był koniec świata. Po prostu czuła w sercu jakąś straszną pustkę. Lily Evans-Potter. Jej młodsza siostrzyczka. Była martwa. I co, że ich kontakty były, jakie były. Ostatecznie Lily była jej siostrą. Była. Czas przeszły. Bo teraz jest martwa i nie można temu zaprzeczyć. Ona i jej przeklęty mąż. Oboje. Vernon chodził wściekły na cały świat i wyklinał „tych przeklętych dziwaków”. Ona po prostu siedziała na kanapie z twarzą mokrą od łez, ignorując płacz syna. Nawet nie zdążyła powiedzieć Lily, jak strasznie ją kocha.






Po kilku godzinach spędzonych z Bellatriks Lestrange, wszystko co była w stanie robić Alicja Carter-Longbottom, to bezmyślne patrzenie się w ścianę, a później w sufit, gdy pielęgniarki postanowiły, iż to czas, by poszła spać.

— Ogromna strata — powiedziała otyła pielęgniarka w białej szacie.

— Tak, ogromna — zgodziła się jej koleżanka. — To byli świetni aurorzy. Mam nadzieję, że ci dranie, którzy im to zrobili zgniją za to w Azkabanie.

Alicja posłała im obu obojętne spojrzenie. Kiedy kilka godzin później obudziły ją koszmary, dłoń mężczyzny, z którym dzieliła pokój, przyniosła jej ukojenie. Nie miała pojęcia, jak się nazywa ani kim jest, jednak kiedy na niego patrzyła, wszystkie demony gdzieś znikały i wiedziała, że nie musi dłużej się bać.




Czas w Azkabanie płynie inaczej.

Wolniej.

Boleśniej.

Syriusz Black siedział skulony w kącie swojej celi, drżąc z zimna. A może z rozpaczy? Sam już nie wiedział. Łzy, które pojawiły się, gdy ujrzał ciało James, a później Lily, dawno już przestały płynąć. Teraz została już tylko rozpacz i ból, wzmagane obecnością dementorów. I malutka iskierka nadziei. Remus znał go, jak nikt innym. Remus będzie wiedział, że to nie on. Remus go stąd wyciągnie.

Ale godziny powoli mijały, po godzinach nadchodziły dni, tygodnie, miesiące... Remus się nie pojawił. Nigdy.




Pogrzeb był mały i skromny – dokładnie taki, jakiego życzyłaby sobie Lily. Albus Dumbledore osobiście dopilnował, by nikt obcy Potterom nie dostał się na ceremonię i Remus był mu za to niewysłowienie wdzięczny. W takim stanie nie zniósłby reporterów żerujących na cudzym nieszczęściu. Przyszła tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Niewielu. Niewielu przeżyło wojnę.

On i Anabell zostali przy grobie najdłużej. Albus poklepał ich oboje po ramionach ze smutkiem w oczach i powiedział coś – chyba złożył kondolencje, ale Remus nie potrafił rozróżnić żadnych słów. Wszystko wokół zdawało się być jedynie szumem, odkąd dowiedział się, co miało miejsce w Dolinie Godryka. I co zrobił Syriusz. Mężczyzna, któremu ufał całym sercem, za którym poszedłby w ogień.

Kilka minut – a może godzin? – później, Anabell delikatnie dotyka jego dłoni. Natychmiast ją wyrywa. Pamięta o uczuciach, jakie dziewczyna do niego żywi, lecz jego żal jest w tym momencie zbyt wielki, by przejmować się tym, że ją rani.

— Remus... — mówi szeptem, ale on nie chce słuchać, więc po prostu kręci głową.

Oboje mają łzy w oczach. Oboje cierpią. I oboje nie potrafią zrozumieć się w sposób, który przyniósłby ukojenie. Remus dobrze wie, że jedyna osoba, która mogłaby go pocieszyć jest poza zasięgiem. Jest zdrajcą. On sam czuje się jak zdrajca, bo...

— Proszę cię, Remus — szepcze Crage.

— Nie, Anabell — odpiera, bo dobrze wie, o co ona prosi.

Wie też, że nie może... że nie potrafi jej tego dać.

— Potrzebuję cię. — Łzy płyną po jej zarumienionych od zimna policzkach (Kiedy stał się tak nieczuły na czyjś płacz?). — Nie poradzę sobie bez ciebie.

— Nie mogę — mówi, mając nadzieję, że dziewczyna zrozumie.

— Kocham cię, Remus! — krzyczy, a szloch czyni jej wypowiedź bardziej dramatyczną i udręczoną. — Dlaczego nie możesz tego zaakceptować?!

Nagle on też jest zły i zrozpaczony jednocześnie. Wściekłość na siebie, na Syriusza, na cały świat w końcu znajduje ujście. Żałuje jedynie, że świadkiem tego musi być Anabell, w której wciąż widzi przyjaciółkę.

— Bo od wielu lat kocham kogoś innego! I cholera, brzydzę się tego! Brzydzę, Anabell! Wstyd mi patrzeć w lustro! Jest mi niedobrze, gdy o tym pomyślę! Nie dość, że pokochałem mężczyznę, to do tego on okazał się zdrajcą! Więc nie mów mi, do cholery, o miłości, bo wielkie gówno o tym wiesz!

Nie ma pojęcia, dlaczego jej to mówi. W innych okolicznościach nigdy by tego nie zrobił, lecz żal zdaje się odbierać mu zdolność racjonalnego myślenia

— R-Remus? O czym ty mówisz?

Śmieje się, lecz nie ma w tym ani grama wesołości. Przeraża ją, więc cofa się o krok.

— Jeszcze nie zrozumiałaś?! Wciąż nie wiesz, dlaczego odmawiałem ci przez tyle lat?! Bo zawsze był ktoś inny! Zakochałem się w Syriuszu Pieprzonym Blacku! — Po jego policzkach też płyną łzy, ale nie zwraca na to uwagi. — W cholernym zdrajcy! Nie wiem, które z nas jest bardziej żałosne, Anabell. Ty czy ja?

Wygląda, jakby uderzył ją w twarz. Jakby zrobił to naprawdę mocno. Egoistyczna strona jego natury odczuwa satysfakcję. Ma nadzieję, że w końcu ktoś cierpi równie mocno, co on. Odchodzi. Łzy wciąż płyną mu po policzkach, ale niebawem zostanie po nich tylko wspomnienie. Remus Lupin od zawsze był dobry w ukrywaniu wszystkiego przed innymi. Poradzi sobie i ze złamanym sercem.




Anabell Crage umiera niecały miesiąc po pogrzebie Potterów. Wypadek samochodowy. Zabił ją zwykły wypadek samochodowy. Jest jedyną ofiarą śmiertelną. Ginie na miejscu. Na jej pogrzebie Remusowi brakuje łez, które mógłby uronić. Zginęło ostatnie z jego przyjaciół. Był pewien, że jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak samotny. Następne dwanaście lat świetnie pokaże mu, czym jest agonia.


https://www.fanfiction.net/u/6503628/

https://www.facebook.com/EKP-533315690175958/

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...