wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 10 - Pisk opon czyli dementor w pociągu

Kwiecień był bardzo męczący. Lekcje teleportacji, które szły mi niezwykle opornie, szlabany, które zmęczeni naszymi wybrykami nauczyciele rozdawali na prawo i lewo, masa nauki, a mi dochodził jeszcze problem z Potterem. Starałam się go unikać i z dumą zauważałam, że dość dobrze mi to wychodzi. Nie miałam zamiaru dać mu tak bezczelnie mnie podchodzić i zabawiać się moimi uczuciami. Coraz rzadziej myślałam o Kate i właściwie byłam z tego powodu dość szczęśliwa. Myśl, że osoba, której ufałam był mordercą naprawdę mnie dołowała.

Na całe szczęście, maj był już o wiele spokojniejszy i niemal dało się wyczuć w powietrzu nadchodzący wielkimi krokami, czas słodkiego lenistwa. W tym roku zapowiadały się dla mnie naprawdę ciekawie. Rodzice Pottera wyjeżdżali gdzieś na tydzień, więc byłam zaproszona razem z Anabell, Alicją i resztą Huncwotów. Może i unikałam Pottera, ale uczucie, które we mnie kiełkowało, nie pozwoliło mi odmówić, gdy chłopak zwrócił w moim kierunku swoje piękne, brązowe oczy. Poza tym, nie mogłam zrobić tego Anabell, która wyraźnie coś czuła do Remusa, a wiedziałam, że jeśli nie pojadę ja, to nie pojadą też dziewczyny. Tak więc, ku zdziwieniu wszystkich, nie miałam większych obiekcji przed spędzeniem tygodnia z Potterem. Oczywiście pojęczałam trochę – tak dla zasady, ale coś mi mówiło, że nie wyszło mi to przekonująco.

Z kolei moi rodzice wyjeżdżali do Francji na dwa tygodnie, więc dziewczyny w tym czasie miały przyjechać do mnie. Może urządzimy jakąś imprezę? Wtedy zaprosi się chłopaków.

Lecz nim nadejdą wakacje, trzeba przeżyć dwa miesiące nauki i przygotować się do egzaminów końcowych. Oczywiście Huncwoci mieli je w poważaniu i cały czas robili kawały.

Muszę przyznać, że ten ostatni całkiem im wyszedł - ucierpieli tylko Ślizgoni. Kiedy wszyscy jedli śniadanie, chłopcom ze Slytherinu nagle wyrosły długie do pasa blond włosy z różowymi pasemkami, natomiast dziewczyny zostały całkiem łyse. W jednej chwili wszyscy zerwali się do dormitorium żeby schować się przed śmiejącą się z nich szkołą. Huncwoci na ten widok przybili sobie piątki uśmiechnięci od ucha do ucha. Ja również uśmiechnęłam się lekko, mimo że nie byłam fanką tego typu wojen między domami. Ale po tych wszystkich upokorzeniach, których doznawałam przez lata, ze strony członków domu węża, musiałam przyznać, że mała zemsta im się należała.

Następny kawał był mniej śmieszny, ale co to dla Huncwotów? Zalali całą szkołę wodą, a sami co?! Zaczęli pływać po szkole malutką łódką i proponować przewiezienie na drugi brzeg. Nie myślcie sobie, że za darmo - żądali buziaków od dziewczyn, a chłopaków najzwyczajniej w świecie ignorowali. Woda miała ze dwa metry, a ja nie potrafiłam pływać, więc, żeby dostać się na zajęcia, cóż, musiałam zawrzeć pakt z diabłem... to znaczy z Huncwotami.

Oczywiście za całą akcję chłopacy zarobili szlaban, ale nie wyglądali na szczególnie przejętych. Ech, cali Huncwoci.

Potter dalej prosił mnie o randki, ale cały czas dawałam mu kosza. Po pierwsze, miałam swoją dumę, a po drugie - nie mogłam tak po prostu zapomnieć o sytuacji z Kate. Nikomu nie pozwolę się bawić moimi uczuciami.

I tak, nim się obejrzałam, już były egzaminy końcowe, a zaraz potem już wsiadałam do pociągu. Siedziałam wesoła z przyjaciółkami i Huncwotami, którzy bezczelnie wepchnęli się do naszego przedziału, kiedy nagle do środka wpadł Severus.

- Lily, musimy pogadać – powiedział, nie zwracając uwagi na wrogie spojrzenia, które posyłali mu wszyscy w przedziale.

- To nie może zaczekać? - zapytałam chłodno. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z tym pajacem. Potter posłał chłopakowi takie spojrzenie, że od razu nasuwała się myśl „gdyby spojrzenie mogło zabijać…”. I to głównie, dlatego wstałam i wyciągnęłam Ślizgona za rękę z przedziału. Co jak co, ale wkurzanie Pottera nigdy mi się nie znudzi.

- O co chodzi? - zapytałam, kiedy już oddaliliśmy się od mojego przedziału. Severus wciągnął mnie do łazienki i zasunął zamek.

- Snape, chyba nie powiesz, że sam nie potrafisz skorzystać z łazienki – rzekłam kpiąco.

- Lily, przyłącz się do nas! - wyrzucił z siebie, całkowicie ignorując moją zaczepkę.

- Czekaj, możesz powtórzyć? - zapytałam zbita z tropu.

- Przyłącz się do nas!

- Do was znaczy kogo?!

- Do mnie i Czarnego Pana…

Wytrzeszczyłam na niego oczy. Nagle zrozumiałam. Szarpnęłam go za lewą rękę i odsłoniłam rękaw. Nic tam nie było, jednak ja nie dałam się nabrać.

- Reveal Himself! – warknęłam. Było to dość ciężkie zaklęcie ujawniające, którego nauczyłam się na czwartym roku. Nagle na jego ręce dostrzegłam czarną czaszkę z wężem, wysuwającym się z ust. Trwało to ułamek sekundy i zniknęła. To mi wystarczyło. Przez chwilę spojrzałam na niego ze strachem, jednak złość szybko we mnie przeważyła.

- Ty obrzydliwy morderco! Jak śmiesz?! Za kogo ty mnie masz?! Czy myślisz, że dobrowolnie bym się na to zgodziła?! Nigdy! Nawet, gdybyś przyłożył mi nóż do gardła! - krzyczałam, ile sił w płucach. Wymierzyłam mu policzek w twarz, po czym otworzyłam zamek i wyszłam z łazienki pewnym krokiem. Czy zabolało mnie to co się stało? Nie zamierzałam mówić nauczycielom, miałam kilka ważnych powodów. Czułam pewny sentyment do Severusa, liczyłam że zmądrzeje i bałam narażać się reszcie Ślizgonów, wolałam nawet nie myśleć, co mogli mi zrobić. Nie powiedziałam nic przyjaciołom. Kiedy po kilku minutach od mojego przyjścia zaczęło mi się nudzić, zaproponowałam grę w butelkę. Wyjęliśmy więc butelkę i Fałszoskop.

-Dobra, ja zaczynam - powiedziałam i zakręciłam butelką. Wypadło na Remusa.

- Prawda czy wyzwanie?

- Prawda - powiedział niepewnym głosem i zabrzmiało to bardziej jak pytanie.

- Czy czujesz coś więcej do którejś z osób w tym przedziale - zapytałam bez chwili zastanowienia. Remus oblał się szkarłatnym rumieńcem, a ja miałam wrażenie, że przez chwilę jego spojrzenie zatrzymało się na Syriuszu. Ale był to tylko moment, bo chłopak szybko przeniósł wzrok na mnie.

- Tak – odparł w końcu.

Przedział wypełniło głośne „UUUU”, a Remus jeszcze bardziej się spalił. Anabell uśmiechnęła się pod nosem, a odpowiedziałam jej unosząc kciuk do góry, tak żeby tylko ona widziała.

Remus zakręcił butelką i wypadło na Jamesa.

- Prawda czy wyzwanie?

- Prawda.

- Czujesz coś do Lily, czy po prostu chcesz ją dodać do kolekcji?

Cała czerwona wbiłam spojrzenie w Fałszoskop.

- Kocham ją, Lunatyku – powiedział cicho chłopak.

Fałszoskop ani drgnął.

Niespodziewanie pociąg gwałtownie się zatrzymał. Wszyscy polecieliśmy do przodu. Mrucząc ciche przeprosiny, podniosłam się z Blacka i zajmując nieśmiało miejsce, wbiłam podejrzliwe spojrzenie w drzwi. Zdałam sobie sprawę, że słońce, które jeszcze przed chwilą świeciło na dworze, przesłoniły ciemne chmury, a ja sama drżę z zimna. Nagle drzwi naszego przedziału zaczęły powoli się otwierać. Zarżałam, lecz już nie z zimna, a ze strachu. W drzwiach stała ohydna istota. Lewitowała kilka cali nad ziemią. Miała czarny kaptur, z pod którego nie widać było twarzy. Czułam się jakby całe szczęście gdzieś zniknęło. Usłyszałam głos Petuni, formujący się w wymyślne przezwiska pod moim adresem. Przeraźliwy pisk opon, skowyt rannego psa, cichy płacz dziecka, krzyk młodego chłopaka, przez moment przed oczami mignęły mi płomienie i twarz nastolatka, który krzyczał z bólu. Straciłam przytomność. Zauważyłam jeszcze, jak z różdżki Jamesa wyłania się Patronus. Jeleń… Rogacz - przemknęło mi przez myśl i widziałam już tyko ciemność.

* * *

- Lily! Lily!

Zamrugałam leniwie oczami.

- Co się stało? - zapytałam zachrypniętym głosem.

- Dementorzy się zbuntowali, napadli na pociąg, ale już wszystko dobrze. Aurorzy przybyli tak szybko, jak się dało i przegonili te potwory. Straciłaś przytomność - odpowiedział mi Potter. Nagle przypomniało mi się, co powiedział, nim zaatakowali nas Dementorzy. Oblałam się rumieńcem i odwróciłam wzrok.

Podniosłam się na chwiejnych nogach. Pociąg znów pędził, widać już było Londyn.

Na dworcu wylewnie pożegnałam się z przyjaciółmi, choć już niedługo mieliśmy się zobaczyć. Cóż, po moim dość długim pożegnaniu z Alicją, Anabell i Remusem, wszyscy się już rozeszli, a zostałam tylko ja i Potter i Black, który odmaszerował, najwidoczniej chcąc dać nam trochę prywatności.

- Wracasz z Blackiem? - zapytałam nieco niezręcznie. Chłopak spojrzał w stronę przyjaciela i powoli skinął głową.

- Tak, Syriusz mieszka u mnie – odparł krótko, a coś w jego spojrzeniu powiedziało mi, że nie ma zamiaru kontynuować tej rozmowy.

- Evans?

- Hmm?

- Dlaczego zgodziłaś się spędzić u mnie wakacje? - zapytał, przyglądając mi się uważnie.

- A to jakiś problem? - odparłam z zakłopotaniem.

- Wręcz przeciwnie, ale gdybym zaproponował ci to rok temu, nawet nie chcę myśleć, jaką klątwą bym oberwał.

- Ludzie się zmieniają, Potter, nawet takie matoły jak ty czasem dorośleją.

- Evans, muszę to wiedzieć, czy ty coś do mnie czujesz?

Spojrzałam na niego, przygryzając wargę.

- Nie wiem, Potter – rzekłam w końcu.

Między nami zapanowała krępująca cisza.

- Umów się ze mną, Evans.

- Nie – odparłam niemal automatycznie.

- Umów się ze mną – powtórzył.

- Nie.

- Więc chodźmy gdzieś jako przyjaciele.

- Ja...

- Jeszcze do ciebie napiszę – powiedział, posłał mi swój łobuzerski uśmiech i odwrócił się w stronę Syriusza.

Kiedy wchodziłam do domu, wiedziałam, że mam olbrzymi problem, którym był James Potter. Czyżbym naprawdę się w nim zakochała?

 

2 komentarze:

  1. Potrzebuję chwilę
    1
    2
    3
    4
    5
    Myślę, że to już. Powiem brzydko jebł*m dosłownie. Siedze spłakana wyobrażając sobie Huncwotów płynących łodzią i proponującą usługi przewozowe. Cóż chłopcy mogli dorobić. Może by jeszcze zorganizowali jakiś spływ po Hogwarcie... wiesz tak z Wieży Astronomicznej, aż na błonia.

    Dobra zostawie już gondolę tzn łódź od Huncwotów. Przejdę do dalszej częsci. Super super grali w butelkę, uwielbiam tę gre bo padają głupie pytania. Jest podobna gra do butelki tzn 33 i też wywołuje nie lada emocje :D
    I dementorzy... mrrr powiało chłodem.
    Wybacz, że ten mój koment tak jest rozwiany emocjonalnie ale to przez ciebie! Rozwaliłaś mnie na początku i nie umiem się pozbierac.

    Spędziłam u ciebie z 3 godziny jednoczesnie próbując sklecić coś u siebie... dzięki, że do mnie dotarłaś. Informuj mnie o nowościach.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    ( ruda-i-huncwoci.blog.pl/ zakochany-rogacz.blog.onet.pl)
    EM

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za mile komentarze . Mam napisana nową notatkę ale dodam ją 17 bo mój internet ma na mnie focha . No i oczywiście czekam na notatki na twoich blogach

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...