czwartek, 30 października 2014

Rozdział 8 - Tajemnica Kate

Myślałam nad tym całą noc. Nie mogłam spać, bo moje myśli wciąż krążyły wokół Severusa i Pottera. Nie miałam pojęcia, dlaczego właściwie chcę się spotkać z chłopakiem i nie miałam pojęcia, co czuję do Pottera, którego przecież zawsze nienawidziłam. Jedno było pewne – James Potter nie był mi już obojętny. Miałam wrażenie, że jakaś nieznana mi siła, pchała mnie w jego stronę. Cóż tu dużo mówić, stałam się kolejną dziewczyną, którą Potter owinął sobie wokół palca. Jeśli dalej tak pójdzie... Nawet nie chcę sobie wyobrażać, że pewnego dnia mogłabym zostać dziewczyną Pottera. Przecież to by było straszne. Miałam dwa wyjścia. Mogłam zachować swoją dumę i nie zmieniać stosunku do Pottera, albo przełknąć wstyd i otwarcie powiedzieć, że... że zauroczyłam się w Potterze. Słyszycie jak to okropnie brzmi?!

W sprawie Snape'a postanowiłam nie robić nic. Chłopak zranił mnie zbyt mocno i mimo że bardzo za nim tęskniłam, nie potrafiłam mu tego wybaczyć. Szkoda, bo kiedyś to właśnie Severus był moją odpowiedzią na wszystko, zawsze potrafił mi doradzić, pomóc. Teraz już nie ma go przy mnie, ale przecież nie mogłam pozwolić sobie, stać się przez to słabszą!

* * *

Niedziela nadeszła na mój gust, zbyt szybko. Alicja wybierała się gdzieś z Frankiem, chłopakiem z roku wyżej, z którym od jakiegoś czasu się spotykała. Zostałam więc sama z Anabell i, ku mojemu zaskoczeniu, z Kate. Było mi smutno z powodu naszych ostatnich kłótni – może nigdy nie miałyśmy wybitnych kontaktów, lecz ostatecznie dużo razem przeszłyśmy. Szkoda było mi to zaprzepaszczać.

Postanowiłam więc z nią porozmawiać. Nie mogłyśmy do końca szkoły udawać, że jedna drugiej nie widzi. Poza tym, przecież nie warto się było kłócić o Pottera. Usiadłam obok dziewczyny, a mój wzrok przyciągnęło coś czarnego na jej lewym przedramieniu. Odskoczyłam od niej, jak oparzona. To był Mroczny Znak! Nie miałam ku temu żadnych wątpliwości, uczyliśmy się kiedyś o nim na obronie przed czarną magią. Czułam, że moje serce bije szybko, jak nigdy wcześniej.

- Anabell, biegnij do dyrektora! - krzyknęłam w kierunku dziewczyny, która siedziała na łóżku, rozczesując swoje długie włosy.

- Co się stało, Lil? - zapytała autentycznie wystraszona.

- Ona jest Śmierciożercą, ma Mroczny Znak! – powiedziałam roztrzęsionym głosem. Chwyciłam Kate za rękę i podniosłam rękaw, który przed chwilą zasłoniła. Nie myliłam się! Na jej ręce bardzo wyraźnie widać było Mroczny Znak.

- Jak mogłaś?! – zapytałam z obrzydzeniem.

- Nawet gdybym próbowała ci to wyjaśnić, nie zrozumiałabyś – rzekła cicho, spuszczając wzrok. Nagle zrobiło mi się jej okropnie szkoda. Wyglądała na taką zmęczoną i zagubioną.

- Masz rację, Kate, nie zrozumiałabym, bo nic cię nie usprawiedliwia.

* * *

Pół godziny później ludzie z ministerstwa zabrali Kate na przesłuchanie. Nie rozumiałam jej wyboru. Owszem, ostatnio wciąż się kłóciłyśmy, a ona sama wiecznie gdzieś znikała, ale, słodki Merlinie, nigdy nie posądziłabym jej o służbę Czarnemu Panu, zwłaszcza nie po tym, co stało się z Anastazją. Nie rozumiem, jak mogłam nic nie zauważyć. Przez ten cały czas mieszkałam w jednym pokoju z potworem! Jedna myśl wciąż nie dawała mi spokoju – czy Kate była mordercą? Czy przez cały ten czas, mogła po prostu zabić nas w środku nocy? Nie wiedziałam żadnej z tych rzeczy, lecz jednego byłam pewna, gazety będą miały używanie na całej tej sytuacji.

* * *

Nie myliłam się, następnego dnia gazety szalały:

SZESNASTOLATKA SŁUGĄ CZARNEGO PANA!

Wczoraj w godzinach porannych na przesłuchanie w sprawie podejrzenia aktywnego śmierciożerstwa, trafiła szesnastoletnia Kate Jones, która do tej pory była uczennicą Hogwartu. Jedna z jej przyjaciółek dostrzegła na przedramieniu dziewczyny Mroczny Znak. Dyrektor Szkoły – Albus Dumbledore, natychmiast został o wszystkim poinformowany. Dziewczyna zostanie osądzona i odpowie za swoje czyny jak osoba dorosła. Coraz częściej słyszymy o masowych mordach, dokonanych przez zwolenników Tego – Którego - Imienia - Nie – Wolno - Wymawiać. Szerzy się panika, a ludzie boją się wychodzić z domów. Nawet mugole zaczynają coś zauważać. Czy w najbliższym czasie, czeka nas wojna? Komu możemy wierzyć? Tego nie wie nikt. Jedno jest pewne - w tych mrocznych czasach wszyscy jesteśmy w olbrzymim niebezpieczeństwie.

John Skeeter

 

W wielkiej sali wrzało jak w ulu , wszyscy ze zdziwieniem spoglądali na stół Gryffindoru w miejsce, gdzie zawsze siadała Kate. To było takie dziwne, jeszcze rok temu w życiu nie powiedziałabym, że Kate może być Śmierciożercą. Raz jeszcze przejechałam wzrokiem po artykule i mimo kontrowersyjnych artykułów, które pisze John Skeeter, tu trzeba było mu przyznać rację – nikt nie wie, komu może ufać i niestety miałam szansę doświadczyć tego na własnej skórze.

Następny tydzień po weekendzie był dla mnie istnym koszmarem. Większość uczniów wiedziała, że Kate była naszą – moją, Anabell i Alicji – przyjaciółką i zaczęła obrzucać nas wrogimi, nieufnymi spojrzeniami. To nie było nic miłego, naprawdę.

Nauczyciele natomiast wzięli sobie za cel, zamęczenie nas na śmierć. Mimo że OWTM'my zdawaliśmy dopiero za rok to i tak nie mieliśmy chwili wytchnienia. Nawet ja i Remus, największe kujony ze swojego rocznika, cały wolny czas spędzaliśmy przy książkach. I tak minął mi marzec, w czasie którego uczniowie powoli przestali obrzucać mnie wrogimi spojrzeniami.

* * *

Siedziałam na kolejnej, nudnej lekcji transmutacji, a profesorka tłumaczyła coś monotonnym, z lekka zirytowanym głosem. Zapewne była już tak zmęczona jak my i wcale się kobiecie nie dziwię. Po pierwsze, była to już dziewiąta lekcja w tym dniu, a po drugie, biedna McGonagall już piątą godzinę próbowała wtłuc nam do głów jeden materiał. Słowo, byłam pewna, że jeszcze trochę, a kobieta zacznie tupać nogą, wymachiwać rękami i pytać, dlaczego my tego, do jasnej Avady Kedavry, nie rozumiemy. Jednym zdaniem - byłam wykończona,, a na pocieszenie zostało mi tylko to, że dzisiaj jest już piątek. Nagle drzwi klasy otworzyły się z głośnym hukiem i wleciały przez nie śliczne, małe kuleczki. Były naprawdę ładne, zmieniały kolor i świeciły się takim wyjątkowym blaskiem. Miały tylko jedną wadę - kiedy kogoś dotknęły, osoba ta zaczynała mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Chyba nie muszę opisywać, co działo się w klasie. Wybuchła panika i każdy próbował uciec, jednak drzwi zatrzasnęły się i nie pomagało żadne zaklęcie. Co tu dużo gadać, nie było osoby (poza Huncwotami oczywiście), która wyszła z klasy z normalnym odcieniem skóry. Nie byłam zła, byłam wściekła. Jedna kulka dotknęła moich włosów i teraz wyglądałam jak jakiś przeklęty, tęczowy jednorożec z mugolskich bajek. Tylko rogu mi brakowało. Wszyscy wrócili do dormitoriów w paskudnych humorach i nie pomagało nawet to, że Huncwoci dostali miesięczny szlaban z Filchem. Tak więc nie byłam jedyną osobą, która cała gotowała się w środku. Gdy znalazłam się w łazience, z ulgą stwierdziłam że woda zmywa „tęczę” ze skóry i włosów.

- Pośpiesz się, Evans bo jeśli Frank zobaczy mnie w takim stanie, to jestem skończona! - wydarła się Alicja i to tak głośno, że bębenki w uszach prawie mi pękły.

- Alicja, tobie płacą, żebyś się tak darła? - zapytałam zirytowana, wychodząc z łazienki. Alicja rzuciła mi tylko spojrzenie bazyliszka. Położyłam się na łóżku z zamiarem odrobienia prac domowych za pięć minut… tylko na chwile zamknę oczy… dobra trzeba wstać… ale właściwie po co? Jest mi tak dobrze, mam cały weekend na odrobienie prac domowych... Z tą myślą zasnęłam.

* * *

Było sobotnie popołudnie, a ja w doskonałym humorze przechadzałam się szkolnymi korytarzami. Wszystkie prace domowe miałam odrobione, szczęście mi sprzyjało, czego chcieć więcej? No tak, nie chwal dnia przed zachodem słońca, no nie? W jeden chwili szłam sobie spokojnie, a w drugiej poczułam, że ktoś przyszpila mnie do ściany.

- Potter, lepiej, żebyś miał ważny powód do tarmoszenia mną, bo inaczej znów ci coś złamię – powiedziałam przez zęby, starając się nie wdychać tego wspaniałego zapachu, który mącił mi w głowie.

- To się okaże, Evans – szepnął mi do ucha, a mnie przeszły słodkie dreszcze, gdy poczułam na szyi jego oddech. Sekundę później poczułam jego usta na moich i po prostu odpłynęłam. Nie był to mój pierwszy pocałunek, bo Potter skradł mi go na czwartym roku, ale, Merlinie, jeszcze nikt, nigdy nie całował mnie w ten sposób. Czułam, że miękną mi kolana, więc objęłam go ramionami, a dłonie wplątałam w jego włosy. Odsunął się szybciej, niżbym sobie tego życzyła. Spojrzałam w jego czekoladowo-brązowe oczy, zamglonym spojrzeniem. I nagle dotarło do mnie co się stało. Całowałam się. Z Potterem. Na zaklęcia niewybaczalne, całowałam się z tym matołem, a do tego, podobało mi się. Wymierzyłam mu siarczysty policzek, na co odsunął się delikatnie, a ja ruszyłam biegiem przed siebie.

- I tak będziesz moja, Evans – krzyknął za mną.

Może i masz rację, Potter? Może i będę twoja? Ale póki co, będziesz musiał się nieco wysilić, żeby mnie zdobyć.

2 komentarze:

  1. Jestem zaskoczona!!!!! Kate śmierciożercą?! Niby coś podejrzewałam kiedy przycztałam jej opis ale i tak mnie zaskoczyłaś...idę czytać next notatkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się stało z tą Kate? Nagle stała się śmierciożercą. Ciekawa jestem,co ją skłoniło żeby połączyć się z Czarnym Panem.
    Błagam cię nie gódź Seva i Lily !

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...