piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 60 - Nie wierz pozorom

                                               Dla Niewinnej0607 - za to, że jest.

* * *

Wtuliłam twarz w jego koszulę i wciągnęłam nosem jego zapach. Cytryna, piżm i coś jeszcze, jakby... czekolada? Już prawie zapomniałam jak uwielbiam jego zapach, a przecież to on pierwszy tak mnie w nim zauroczył lata temu. Czułam jak gładzi delikatnie moje włosy i nagle ogarnął mnie jakiś dziwny żal. Niedawno znów je obcięłam, a przecież James tak uwielbiał moje długie włosy.

- Nie chcę go – powiedziałam, nie odrywając twarzy od zagłębienia jego szyi, przez wyszło to ciszej niż miało. - Nie chcę żadnego dowodu. Byłam głupia, przepraszam. Powinnam była ci uwierzyć, a zamiast tego... ja... Boże, tak bardzo cię przepraszam, James.

I wybuchnęłam płaczem. Chłopak zdawał się nie przejmować moimi słowami, po prostu stał, przyciskając mnie mocno do siebie. Uczepiłam się jego koszuli, jakby była moją ostatnią deską ratunku, jakbym się dusiła, a James był powietrzem.

- Naprawdę mi wierzysz? - zapytał po paru minutach, podczas których udało mi się nieco uspokoić.

- Nie wiem jak mogłam w ciebie zwątpić. Zrozumiem, jeśli nie chcesz mieć ze mną już nic do czynienia. Jestem najgorszą dziewczyną na świecie. Najpierw oskarżam cię o takie rzeczy, później cię okłamuje... Boże, zostaw mnie James, znajdź sobie dziewczynę, która będzie ciebie warta, nie taką kretynkę jak ja...

Przerwał mój wywód, wpijając się gwałtownie w moje wargi. Nagle zapomniałam, że jesteśmy w szpitalu pełnym ludzi, że pewnie innym chce się wymiotować na nasz widok. Zarzuciłam ramiona na jego szyję, objęłam go nogami w pasie i całowałam tak jak jeszcze nigdy – agresywnie, namiętnie i zachłannie. To tak jakbyśmy chcieli nacieszyć się sobą na zapas. Nie sądziłam, że tak bardzo mogę tęsknić za jego gorącymi ustami, że mogę tak tęsknić za nim całym. 

- Chyba trochę za późno, żeby rezygnowała z mojego dowodu. Zdaje się, że z Syriuszem udało nam się znaleźć sprawcę tego całego zamieszania.

- O czym ty mówisz? - zapytałam zdziwiona.

- Chyba nie myślałaś, że taśma sama się podrzuciła - odrzekł z gorzkim uśmiechem.

- I jesteś pewien, że złapałeś tego, kto to zrobił?

- Absolutnie i niezaprzeczalnie.

- A powiesz mi kto to? - zapytałam po kilku chwilach ciszy.

- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli sama go zobaczysz.

- Masz rację, będę mogła osobiście wybić mu zęby...

- Nie ma tak dobrze, Lil, już się tym zająłem - powiedział z delikatnym uśmiechem. - Gotowa?

Skinęłam głową, a on delikatnie ujął moją dłoń. Sekundę później staliśmy przed ogromną posiadłością Potterów.

- To tu? - zapytałam z zaskoczeniem.

- Wiele jeszcze nie wiesz o Potter Manor, skarbie. Potterowie to stary ród, podobnie jak ten dom. Zdziwiłabyś się, jak ogromne lochy tutaj mamy. Jako dzieciak wiecznie się tam pakowałem. Pewnego razu nawet się zgubiłem. Ojciec był na mnie wściekły. Wrzeszczał na mnie przez bitą godzinę. Od tamtego czasu unikałem tych lochów jak ognia.

- Ciężko mi wyobrazić sobie twojego tatę krzyczącego - przyznałam. - Zawsze był taki spokojny.

- Wiem, to był jeden z niewielu razów, kiedy widziałem go tak złego. Ale wcale mu się nie dziwię, te lochy są naprawdę ogromne. Gdybym zawędrował nieco dalej, ojciec mógłby mnie nie znaleźć i wyobraź sobie, co by się stało.

- Mogłeś tam umrzeć - powiedziałam cicho, a on jedynie skinął sztywno głową. Westchnął, ponownie ujął moją dłoń i ruszyliśmy w stronę domu. Jak zawsze, nic się tu nie zmieniło. Dom był tak zachwycający i piękny, jak zwykle. Ogromny ogród zapierał dech w piersiach, podobnie jak kwiaty, które nigdy nie więdły. Doskonale pamiętam, jak ogromne wrażenie wywarło na mnie to wszystko, gdy latem przed siódmym rokiem, po raz pierwszy odwiedziłam to miejsce. Uśmiechnęłam się z nostalgią, przypominając sobie, jak całowaliśmy się z Jamesem na schodach i jak przyjęłam na nich jego prośbę o randkę. Aż ciężko mi uwierzyć, że było to tak dawno temu. Jakby to było wczoraj, pamiętam nasz szaleńczy bieg w deszczu, wieczorne wygłupy i tęskne spojrzenia Jamesa. Uścisnęłam mocniej jego dłoń, czując, że teraz wolałabym umrzeć niż ją puścić.

* * *

Lochy faktycznie były ogromne i pewnie gdyby nie Jamesa, zgubiłabym się już po pierwszym zakręcie. Drżałam z zimna, więc chłopak objął mnie ramieniem i pocierał delikatnie moje ramiona. Oparłam głowę o jego ramię z rosnącą wdzięcznością. W końcu doszliśmy na miejsce. Syriusz opierał się o ścianę ze znudzoną miną, a w jednej z małych cel z wąskimi kratami, leżał młody chłopak. Black wyszczerzył się na mój widok i pociągnął mnie do, miażdżącego kości, uścisku.

- Też się cieszę, że cię widzę, Syriusz – powiedziałam, ledwie mogąc oddychać. Chłopak puścił mnie i przejechał dłonią po włosach.

- Dawno się nie widzieliśmy, Evans – rzekł, znów się uśmiechając. - Co tam słychać w szerokim świecie? Widzę, że Rogacz kopytka ma całe, więc to i owo musiał ci wytłumaczyć.

- Black, czy ty nawet teraz musisz żartować? - zapytałam ze znużeniem.

- Nie znasz nas, Lil? - zapytał James. - Im większa dramaturgia sytuacji, tym więcej żartów naszej strony się doczekasz.

- No tak, prawie zapomniałam – mruknęłam. - Powiecie mi w końcu o co chodzi?

- Jasne – odparł Syriusz, strzelając gumą do żucia, na co posłałam mu miażdżące spojrzenie. - Tak więc, Aurorzy będę tu za jakieś pół godziny, bo nasz koleżka – Skinął głową w stronę nieprzytomnego chłopaka – jest Śmierciożercą jak się okazuje.

- Śmierciożercą? - zapytałam zszokowana.

- Tak, Evans, Śmierciożercą. Czaisz, to ci źli, którzy pracują dla...

- Wiem kim są Śmierciożercy, pajacu – warknęłam. - Ale nie rozumiem, dlaczego Śmierciożerca chciałby mojego nieszczęścia.

- Nie nieszczęścia, Lilka – odparł chłopak. - On chciał twojej śmierci, choć jego śmierciożerstwo niewiele ma z tym wspólnego.

- Nie rozumiem, przecież mówiliście, że on tylko podrzucił kasetę.

- Tak, skarbie, kasetę, a co zrobiła kaseta?

- Skłóciła mnie z Jamesem.

- Bingo! Każdy, kto choć trochę cię zna, Evans, wie, że póki jesteś z Rogasiem, to tak jakbyś miała prywatną firmę ochroniarską...

- HEJ! - krzyknęłam jednocześnie z Jamesem.

- Bez nerwów, drogie dzieci. Rogaś, odłóż patyka, bo sobie wydłubiesz oko i będziesz miał kuku.

Spojrzałam na Jamesa, który w ręce trzymał różdżkę i kącik moich ust drgnął delikatnie. James tylko spiorunował przyjaciela wzrokiem.

- Tak więc, jak mówiłem zanim mi przerwaliście – kontynuował Syriusz, rzucając nam oskarżycielskie spojrzenie – twoje zerwanie z jeleniem równało się z utratą ochrony. Nie zauważyłaś może, że z twoimi przyjaciółkami też dzieję się coś złego?

- Ja...

- No właśnie – odparł chłopak z triumfalnym uśmiechem, nie dając mi dokończyć, widać wyczytał wszystko z moich oczu. - Wiesz jaki to wszystko miało cel? - zapytał, przyjmując mroczy ton głosu.

- Przestań się wydurniać, Black! - warknęłam zirytowana. Chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach, po czym teatralnie złapał się za serce. Westchnęłam z rezygnacją nad jego straconym mózgiem i odwróciłam się w stronę Jamesa.

- A ty mi powiesz? - zapytałam z pretensją w głosie. James, w przeciwieństwie do Łapy, był śmiertelnie poważny.

- Lil, ten chłopak chciał twojej śmierci.

- Tak, to już mówiłeś, ale...

- Nie tak do końca chciał cię zabić, nie chciał brudzić sobie rąk. To wszystko – nasza kłótnia, kłótnia z przyjaciółkami – to wszystko miało cię skłonić, żebyś sama zrobiła sobie krzywdę.

- Merlinie! – zawołałam, zasłaniając usta dłonią. - Mówisz o... o samobójstwie?

Chłopak pokręcił lekko głową, przyglądając mi się uważnie.

- Możliwe, ale raczej obstawiam, że chciał cię bardziej narazić.

- To znaczy?

- To znaczy, że miałaś wychodzić na coraz to bardziej niebezpieczne misje, miałaś stać się rozkojarzona i zła. Pomyśl, jak długo byś przetrzymała w takim stanie, gdyby nie przyjazd Anabell?

- Ja...

- Prędzej czy później nabawiłabyś się kłopotów zdrowotnych lub najzwyczajniej oberwała zaklęciem niewybaczalnym na którejś z misji.

- Ale... ale dlaczego?!

- Wydaje się, że zapomnieliśmy o jednym małym szczególe, Lil...

- Taaa... Tak małym, jak duma Rogacza – wtrącił Syriusz, bawiąc się leniwie różdżką.

Naprawdę wydawało mi się, że przez krótką chwilę James rozważa morderstwo.

- Tak jak już mówiłem – kontynuował Potter przez zaciśnięte zęby – zapomnieliśmy o czymś. Pamiętasz z pewnością całą sytuację, kiedy zostałem porwany i ktoś podszywał się pode mnie.

Wzdrygnęłam się delikatnie. Nie lubiłam wspominać tamtego okresu, który zaliczał się do najgorszego czasu w moim życiu. I nagle uderzyło we mnie z całą siłą, co James miał na myśli.

- Tamta kobieta... Merlinie, przecież ona miała syna – wyszeptałam.

- Widzę, że rozumiesz. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, widać gnojek też jest Śmierciożercą.

- Ale... ale jak go złapaliście? - zapytałam, wciąż będąc w ogromnym szoku.

- To raczej nie było trudne, wciąż kręcił się koło twojego mieszkania. Obserwowaliśmy je z Łapą od jakiegoś czasu. Kiedy dziś wyszłaś do szpitala, chciał się włamać.

- Nie patrz tak, Lilka – zagadnął z uśmiechem Syriusz. - Już po wszystkim. Znowu możecie byś z Rogasiem szczęśliwą rodzinką i spłodzić mi stadko Potterków do zdeprawowania – rzekł z ogromnym wyszczerzem.

Odetchnęłam z ulgą. Syriusz miał rację. To już naprawdę był koniec.

3 komentarze:

  1. I co ja mam powiedzieć? Cudnie jak zawsze. A twój Black jest najlepszy te jego teksty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana,
    Rozdział jak zwykle cudowny. Szczególnie dlatego, że Lily wybaczyła Jamesowi i to jeszcze bez przeglądania dowodów. Jestem przerażona faktem, że ten dupek miał w planach doprowadzić Evans do targnięcia się na własne życie. Dobrze, że chłopcy rozpracowali go. Teraz trzeba mieć tylko nadzieję, że czeka go dożywocie w Azkabanie.
    Uważam, że to trochę przerażające, że James ma w swojej rezydencji lochy... no, ale jak widać czasem się przydają.
    Najlepszy Syriusz, który do całej tej sprawy podszedł dość humorystycznie, chociaż wypadałoby być przez chwilę poważnym, ale niektórzy już mają taki "czarny humor".

    Pozdrawiam i życzę weny
    Em

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, jaki śliczny rozdział i jeszcze dla mnie. Dziękuję : ) Z tych wszystkich razy, kiedy James i Lily godzili się, ten podoba mi się najbardziej. A te kwestie Syriusza strasznie przypominają mi Ciebie. Czekam na dalsze rozdziały.
    Niewinna0607

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...