wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 30 - Nie jest za dobrze... Dobra, nie okłamujmy się, jest fatalnie

Spojrzałam mu w oczy i z ulgą stwierdziłam, że szkarłat zniknął, a jego miejsce na powrót zajął czekoladowy brąz. Jego spojrzenie było lekko nieobecne, jakby dopiero co obudził się z bardzo długiego snu.

- Chodźmy stąd - powiedziałam cicho i pociągnęłam go do drzwi, które otworzyły się kiedy tylko się do nich zbliżyliśmy. Przed wyjściem z domu obejrzałam się za siebie. Na szczycie schodów stała piękna kobieta w sukni ślubnej, uśmiechająca się do mnie.

- Żegnaj - szepnęłam i zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do reszty. Stanęliśmy tak daleko od domu, jak tylko to możliwe.

- Mam nadzieję, że podobały się atrakcje, bo nie mam zamiaru tego powtarzać - warknęłam do Jamesa i Syriusza. Oboje wyglądali na naprawdę przerażonych i skruszonych.

- Lily, chciałem cię przeprosić - powiedział cicho James.

- Za co? Za to, że jak zwykle mnie nie słuchaliście?

- Za to, co prawie zrobiłem. - Spuścił wzrok, jakby bał się zobaczyć moją reakcję.

Mój wzrok nieco złagodniał.

- To jest akurat ostatnia rzecz, za jaką powinieneś mnie przeprosić.

- Lily! Tamten brzuch prawie skończył w twojej piersi!

Usłyszałam jak reszta wciąga gwałtownie powietrze.

- Nie miałeś nad tym kontroli - powiedziałam i chwyciłam go za podbródek, aby spojrzał na mnie. - Zabraniam ci się obwiniać. Ostatecznie nic się nie stało. No, prawie nic. Remus, daj mi spojrzeń na tę ranę, znam kilka zaklęć leczniczych. Musisz wytrzymać, aż dojedziemy do Londynu, stamtąd możemy się spokojnie teleportować aż do Hogsmeade, no a w Hogwarcie pani Adams się tobą zajmie.




Ledwie weszliśmy do szkoły, a drogę zastąpiła nam wściekła McGonagall.

- Możecie mi wyjaśnić, gdzie wyście byli!? - zapytała, powstrzymując się od krzyku. Jej usta dawno nie były zaciśnięte w tak cienką linię.

- Woli panie nie wiedzieć - powiedział cicho Syriusz, jednak profesorka to usłyszała.

Nie jest za dobrze – przemknęło mi przez myśl.

- BLACK NIE MÓW MI CZEGO JA NIE CHCĘ! CHCE SIĘ DOWIEDZIEĆ, GDZIE BYLIŚCIE PRZEZ CAŁY WCZORAJSZY DZIEŃ I NOC!

Dobra, nie okłamujmy się, jest fatalnie...

Tak wściekłej McGonagall nie widziałam jeszcze nigdy, nawet po tym jak Huncwoci zatrzasnęli nauczycieli w lochach.

- Nie było nas w szkole - powiedziała niemal szeptem Alicja, patrząc się w podłogę.

- Carter, doszłam już do tego! Nie pytam się, gdzie was NIE BYŁO, tylko, gdzie BYLIŚCIE!

- Blood Manor - rzekł James, patrząc nie podnosząc wzroku z podłogi. Chyba pierwszy raz naprawdę się bał. Profesorka była chyba jeszcze bardziej wściekła, jeśli to w ogóle możliwe.

- CO WY TAM ROBILIŚCIE!?

I to by było na tyle jeśli chodzi o spokojną rozmowę.

- Zwiedzaliśmy zabytki - mruknął Syriusz pod nosem, jednak profesorka to usłyszała i poczerwieniała ze złości jeszcze bardziej.

- BLACK!

- Przepraszam, przepraszam - powiedział pośpiesznie chłopak.

- Idziemy do dyrektora! Ja już nie mam do was siły. A ty Lupin... Podejrzewam, że te plamy na twojej koszuli to nie jest sok truskawkowy... Pettigrew, zabierz go do Skrzydła Szpitalnego.




- Czy zdajecie sobie sprawę, jak głupie było to, co zrobiliście?

Staliśmy przed dyrektorem, patrząc na ziemie w geście skruchy. Chwilę wcześniej razem z Jamesem i Syriuszem opowiedziałam, gdzie byliśmy i co się tam wydarzyło.

- Nie mieliśmy pojęcia, że w tym domu naprawdę straszy. Myśleliśmy, że to tylko takie gadanie - powiedział nieśmiało Peter, który zdążył już wrócić ze Skrzydła Szpitalnego.

- Czy siedem lat magicznej edukacji nic was nie nauczyło? - zapytała chłodno McGonagall, stojąca obok Dumbledore'a. Jeszcze bardziej się pogrążaliśmy. Profesorka jednak nie skończyła jeszcze swojej tyrady.

- Co by się stało, gdybyś zabił Evans, Potter? Evans nie ruszyła poszła tam, by cię ratować? Gdyby Lupin nie został dźgnięty w brzuch, a w serce na przykład? Złamaliście przynajmniej pięć punktów szkolnego regulaminu, naraziliście się na niebezpieczeństwo. Można by was za to zawiesić! Czy własne życie i życie przyjaciół nic dla was nie znaczy? Pettigrew, nie gadaj o czym nie mieliście pojęcia, bo taka wymówka jest wręcz żałosna. Przynosicie wstyd domowi Godryka Gryffindora!

- Nie zostaniecie zawieszeni, tylko dlatego, że musiałoby zostać to zapisane w waszych papierach, a nie chcę niszczyć wam przyszłości. Zostaniecie jednak surowo ukarani. Gryffindor traci po dwadzieścia punktów za każde z was. Myślę, że miesięczny szlaban z panem Filchem również dobrze wam zrobi. Może zaczniecie myśleć zanim wpakujecie się w kłopoty. Idźcie już i odwiedźcie po drodze panią Adams.

- Tak jest - powiedzieliśmy chórem, nie odrywając wzroku od podłogi.

Okazało się, że tamując krwawienie z brzucha Remusa i rzucając kilka niezbyt zaawansowanych zaklęć leczniczych najprawdopodobniej uratowałam mu życie. James bardzo obwiniał się o to, co wydarzyło się w Blood Manor i dopiero kiedy Remus rzucił na niego porządną klątwę dał sobie z tym spokój. Co tu dużo mówić, tak jak planowaliśmy po opuszczeniu gabinetu dyrektora poszliśmy do Skrzydła Szpitalnego, a następnie upiliśmy się w Pokoju Życzeń - jakoś trzeba było odreagować. Kurczę, chyba za dużo przebywam z Jamesem i Syriuszem, mają na mnie zdecydowanie zły wpływ.

Następnego dnia nie było już tak wesoło, bo musieliśmy iść na lekcje, a kac mocno wdawał nam się we znaki. Lekcja eliksirów to była totalna porażka. Z moją bolącą głową nie miałam siły patrzeć, co James wyrabia przy naszym eliksirze i dziesięć minut przed końcem lekcji nasz eliksir zrobił wielkie bum!

- Och, panie Potter... Kto dał panu Powyżej oczekiwań na SUM'ach? - zapytał Slughorn, patrząc z rezygnacją na Jamesa, który z kolei patrzył w podłogę zawstydzony i lekko skrzywiony.

- Też zadaje sobie to pytanie – mruknął, nie podnosząc wzroku.

- Gdyby nie to, że tak bardzo cię lubię, już nie miałbyś czego szukać na tych zajęciach. Panie Potter, niech pan się weźmie w końcu do pracy, to już setna eksplozja, której jest pan sprawcą.

- Tak jest, panie profesorze.

- Wracajcie do pracy - zwrócił się do klasy, która obserwowała nas z rosnącym rozbawieniem. - Lily, podejdź do mnie po zajęciach - poprosił cicho, na co skinęłam głową i zajęłam się oczyszczaniem naszego stolika z resztek tego... eliksiru. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy opuścili salę, a ja podeszłam do biurka nauczyciela.

- O co chodzi, panie profesorze? - zapytałam niepewnie. Bałam się, że coś przeskrobałam i zapomniałam o tym.

- Och, widzisz... Organizuję bal z okazji Walentynek. Miał się odbyć na Boże narodzenie, ale z powodów osobistych nie mogłem zostać w Hogwarcie. Cóż, chciałbym cię na nim zobaczyć razem z osobą towarzyszącą. Dokładną datę wyślę ci przez sowę. Przyjdziesz, prawda?

- Będę zaszczycona – odparłam, uśmiechając się promiennie.

Każdy wiedział, że Slughorn organizował takie przyjęcia tylko dla najlepszych uczniów.

- Pana Blacka również chciałbym tam widzieć, chłopak jest piekielnie zdolny.

- Przekażę mu zaproszenie.

- Wspaniale, wypatruj w takim razie mojej sowy.

- Oczywiście, panie profesorze

- Och, zapomniałbym, dziękuję za prezent świąteczny, ta rybka jest piękna, a ty Lily, jesteś naprawdę zdolną czarownicą.

Zarumieniłam się i bąknęłam ciche „dziękuję", po czym opuściłam gabinet. Byłam pewna, że Syriusz zaprosi Dorcas, więc będzie trzeba przejść się do wioski po jakieś sukienki. Zapowiadały się długie zakupy i ciekawe Walentynki.

3 komentarze:

  1. No więc, notatka nie jest jakaś super zachwycająca ale nie jest też tak beznadziejna jak mówisz, to znaczy piszesz. Jest za to bardzo krótka. Liczę, że do soboty wyrobisz się z kolejnym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział nie jest beznadziejnych bynajmniej nie dla mnie. Mi on się podobał chodź mógłby być odrobinę dłuższy ale rozumie że szkoła zabiera dużo czasu. Dobrze że dostali tylko minus dwadzieścia punktów i miesięczny szlaban bo mogło się skończyć gorzej. Szczerze trochę mnie rozbawilo że zaraz po wizycie u dyrektora i pielęgniarki poszli łamać znowu regulamin czyt.poszli się upić. Nie mogę doczekać się balu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana bardzo mi sie podoba ta notka. Przerazony James tego jeszcze nie było. Myslalam że minerwa rozedrze ich na strzępy. Chociaż się jej nie dziwię.
    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...