środa, 4 lutego 2015

Rozdział 31 — Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli...

Wyszło tak, jak sądziłam – Syriusz zaprosił Dorcas na bal u Slughorna i następnego dnia razem kupowałyśmy sukienki. Oczywiście i Black, i Meadowes nie przyznawali się, że idą tam jako para, lecz ja wiedziałam swoje. Zwłaszcza, że widziałam ten cudowny błysk w oczach przyjaciółki.

Ostatecznie wróciłyśmy z zakupów padnięte, lecz zadowolone. Moim makijażem zajęła się Alicja. Odkąd pamiętam, zawsze partaczyłam takie rzeczy. Kiedy miałam dziewięć lat, chciałam sama pomalować się na szkolną zabawę i niezbyt dobrze mi to wyszło. Od tego czasu, mimo że upłynęło już prawie dziewięć lat, wolałam nie tykać się kosmetyków.

Ostatecznie wyglądałam całkiem dobrze. O dziewiętnastej, razem z Dorcas, zeszłyśmy do pokoju wspólnego, gdzie czekali Syriusz i James, ubrani w eleganckie szaty wyjściowe. Namówienie Jamesa żeby poszedł ze mną na bal do Slughorna zabrało mi dużo czasu, ale w końcu odniosłam zwycięstwo...

Weszłam do Pokoju Wspólnego przez dziurę pod portretem i swoje kroki skierowałam do dziewczyn i Huncwotów, którzy, chyba po raz pierwszy odkąd zawitali do Hogwartu, siedzieli cicho.

— Siemka — rzuciłam cicho, nie chcąc spowodować jeszcze większego bólu głowy.

— Nie tak głośno, Lily — powiedział szeptem Peter.

Gdybym nie czuła się, jakby coś mnie właśnie przejechało, to zaśmiałabym się z ich zbolałych min.

— Black, jesteśmy zaproszeni na przyjęcie do Slughorna z okazji Walentynek — rzekłam dużo ciszej, niż wcześniej.

Syriusz jęknął cicho. Nie cierpiał tych przyjęć. Zawsze powtarzał, że są one piekielnie podobne do tych organizowanych dla rodzin czystej krwi, a na te aż za dużo się napatrzył, kiedy był młodszy i mieszkała z rodzicami.

— Mamy przyprowadzić osoby towarzyszące, dokładną datę przyśle nam pocztą.

— Świetnie, Dorcas idziesz ze mną? Jako przyjaciółka, rzecz jasna.

— No oczywiście, przecież nie jako twoja dziewczyna. — Dorcas przewróciła oczami.

— James, wiesz jak bardzo cię kocham?

— O nie, nie, nie, z podkreśleniem na NIE! Nie zaciągniesz mnie na przyjęcie do starego Ślimaka!

— Oj, no, Potter! Czemu nie?

— Bo te przyjęcia są piekielnie nudne.

— Potter, nie bądź taki, jak to będzie wyglądało, jak przyjdę sama.

— Evans, Ślimak mnie nie lubi. Na każdej jego lekcji mój kociołek robi „ka-bum!", kiedy tylko go widzi.

— Naprawdę? Mi się wydaje, że kiedy wrzucasz do niego włos jednorożca razem z okiem traszki. Nawet dziecko wie, że tych składników nie można mieszać.

— No dobra, ale i tak nigdzie nie idę!

— James! Bo powiem McGonagall, że to wy przefarbowaliście panią Norris na różowo!

— Ona i tak o tym wie...

— Nie masz nic do gadania, stary — wtrącił się Syriusz. — Jak ja idę, to też, choćbym cię miał ogłuszyć i tam zaciągnąć...

I takim właśnie sposobem James Potter, wbrew swojej woli, został zaciągnięty na bal u Slughorna. Dojście do lochów, gdzie odbywało się przyjęcie, w szpilkach, okazało się niemałym wyczynem. Kilka razy James musiał mnie ratować przed upadkiem i za każdym razem śmiał się jak opętany. Martwiła mnie za to, lekko napięta, atmosfera między Dorcas a Syriuszem, lecz ostatecznie i oni się rozpogodzili. Bal należał do jednych z najlepszych na jakich byłam. Nigdzie nie widziałam młodszych uczniów. Często leciały wolne piosenki, ale nie brakowało też tych nieco bardziej wesołych. Poznałam kilka ważnych osobistości, w tym dyrektorkę Świętego Munga oraz przemiłą staruszkę Bathilde Bagshot, autorkę naszego podręcznika do Historii Magii. Przez większość wieczoru starałam się obserwować Dorcas i Syriusza. Ich zachowanie upewniło mnie, że coś jest nie tak. Odnosili się do siebie z przesadną uprzejmością, jednak spojrzeniami niemal się mordowali. Podzieliłam się więc swoimi spostrzeżeniami z Jamesem.

— Też uważam, że coś jest z nimi nie tak, ale może dajmy im trochę czasu i dopiero zainterweniujemy. Koniec końców nic poważnego się nie dzieje, a oni przecież są już dorośli.

— Tak, to chyba najlepsze rozwiązanie — odparłam i uśmiechnęłam się niepewnie.

— A teraz porywam panią do tańca, pani Już Niebawem Potter Ale Jeszcze Evans.

Zaśmiałam się cicho i mocniej uścisnęłam jego dłoń. Weszliśmy na parkiet, gdzie popłynął akurat wolniejszy fragment. Przytuliłam się do niego i kołysaliśmy się powoli w rytm muzyki, a ja miałam szansę po rozkoszować się jego cudownym zapachem.

— Myślałem o dacie ślubu — przyznał cicho.

— I co wymyśliłeś? — zapytałam, uśmiechając się, kiedy odgarnął kosmyk moich włosów za ucho, starając się to zrobić jak najdelikatniej.

— Rozważałem pierwszy dzień wakacji.

— Nie za szybko? Nie chcę marudzić, ale nie zdążymy z przygotowaniami...

— Też tak sądzę. A co powiedziałabyś na grudzień? Ślub w śniegu, a później miesiąc miodowy w tropikach?

— Mmm, brzmi kusząco. Masz na oku jakiś konkretny dzień?

— Może siedemnasty?

— Dlaczego akurat siedemnasty?

Wzruszył ramionami

— A dlaczego nie? Moi rodzice wzięli ślub szesnastego, więc my możemy się pobrać siedemnastego.

—Więc niech będzie, siedemnasty grudnia 1978 roku. Brzmi idealnie.

— Ty jesteś idealna. — Zaśmiał się i złożył delikatny pocałunek na moich wargach w tym samym momencie, w którym melodia dobiegła końca.

— Kocham cię — powiedziałam cicho, na co James objął mnie jeszcze mocniej.

— Ale ja ciebie bardziej.

Po raz pierwszy od wielu miesięcy poczułam się naprawdę bezpieczna. Jego ramiona były wszystkim, czego potrzebowałam i mogłabym zostać w nich na zawsze. Miłość, która od niego promieniowała, zdawała się przyćmiewać wszystko inne. Byłam po prostu szczęśliwa. Już prawie zapomniałam jak to jest...

— James…?

— Hmm?

Zanów poleciał wolniejszy kawałek i znów tańczyliśmy przytuleni.

— Obiecasz mi co?

— Co tylko zechcesz.

— Więc obiecaj, że będziemy razem już zawsze, że to co jest między nami nigdy się nie skończy.

— Lily, poszedłbym za tobą na koniec świata. Stanąłbym dla ciebie nawet przed samym Voldemortem bez różdżki, gdyby miało cię to uszczęśliwić. Tak wielka miłość się nie kończy. Ona będzie trwać wiecznie, nawet po śmierci. Miłość jest najsilniejszą magią, skarbie. Przysięgam na własne życie, że będę przy tobie tak długo, jak tylko zechcesz.

Nasze usta znów się spotkały, lecz w tym pocałunku było coś innego – był napiętnowany magią obietnicy chłopaka i naszą miłością.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Myślałam, że nic nie może popsuć dzisiejszego wieczoru, ale oczywiście, jak na moje szczęście przystało, tę cudowną chwilę przerwały nam krzyki naszych przyjaciół.

— JESTEŚ DUPKIEM, BLACK! NIENAWIDZĘ CIĘ!

— O CO CI ZNOWU CHODZI!? ODBIJA CI KOBIETO?

— MI ODBIJA?! TO TY FLIRTUJESZ Z KAŻDĄ NAPOTKANĄ DZIEWCZYNĄ! WIDZIAŁAM, JAK ROZBIERAŁEŚ JĄ WZROKIEM!

— JAKI MASZ PROBLEM, DORCAS?! NIE JESTEŚMY RAZEM! I PRZYPOMINAM, ŻE Z TWOJEJ INICJATYWY!

— MOŻE NIE CHCĘ BYĆ Z NIEDOJRZAŁYM DUPKIEM?!

— INACZEJ GADAŁAŚ, KIEDY PRAWIE WLAZŁAŚ MI DO ŁÓŻKA, TYDZIEŃ TEMU!

— J-JAK ŚMIESZ?! TY PRZEKLĘTY DUPKU! JESTEŚ TAKI SAM, JAK TA TWOJA PARSZYWA RODZINKA!

Syriusz pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Nie wierzę, że to powiedziałaś — powiedział dużo ciszej, niż przed chwilą i wyszedł szybkim krokiem z sali, w której zapanowała absolutna cisza.

— No to się porobiło — wyszeptałam i James ledwo przytomnie skinął głową.

Dorcas, powstrzymując łzy, wybiegła z pomieszczenia, jednak nim drzwi się za nią zatrzasnęły, dostrzegłam, że skręciła w, inny niż Syriusz, korytarz.

Usłyszałam, jak mój narzeczony wypuszcza ze świstem powietrze.

— Przepraszam cię, Lily, ale chyba będzie lepiej, jeśli za nim pójdę, wiesz, jak reaguje na każdą wzmiankę o swojej rodzinie... Nie chcę, żeby zrobił coś głupiego, naprawdę przepraszam.

Westchnęłam.

— Daj spokój, nie przepraszaj, może spróbuje znaleźć Dor i przemówić jej do rozumu...

5 komentarzy:

  1. Ooo Lily taka nie dobra i zła bo.zmusza biednego Rogacza do pójścia na bal.organizowany przez nauczyciela który go nie lubi. Nie mogę.się doczekać ich ślubu. Cóż.wiem że nie powinnam ale się cieszę że Dor rzuciła Łapę bo on jest mój i nikomu go nie oddam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, też jestem zakochana w Syriuszu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Evans nikt nie ma szans, złota zasada. Świetna scena na przyjęciu u Slughorna, taka słodka i romantyczna. Jestem zwolenniczką słodkich scen :)
    No to Meadowes ma za swoje, miał się jej oświadczyć a ta z nim zerwała. Nie lubię jej więc cieszy mnie to. Kocham za to Syriuszka i uważam, że zasługuję na kogoś fajniejszego. Pozdrawiam i czekam na next notę,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to się stało, że James Potter nie chciał iść na imprezkę? To takie do niego niepodobne:D Już nie mogę i się doczekać aż Lily i James wezmą ślub :)
    Straszenie szkoda mi, że związek Syriusza i Dorcas się rozpadł jestem ciekawa czy da się to jeszcze naprawić i ta parka się zejdzie.
    Pozdrawiam Em

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG dlaczego dopiero teraz odkryłam tego bloga i dlaczego akurat w tym rozdziale Dor i Syri zerwali ?! Eh .. nadal pamiętam tą całą akcje w tym strasznym domu i muszę ci powiedzieć, że to było coś ! Oby kolejny rozdział pojawił się szybko:)

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...