środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 35 — Z innej perspektywy

Zamrugałam. Raz, drugi, trzeci. W końcu wróciła mi ostrość widzenia. Pierwszą rzeczą, która była nie tak i z której właśnie zdałam sobie sprawę, było to, że leżę na podłodze. Następną było to, że głosy dookoła mnie były dziwnie stłumione. W chwili, w której o tym pomyślałam, defekt ten został cofnięty. Spróbowałam wstać z podłogi, co przypłaciłam gwałtownym zawrotem głowy. Drugie podejście było nieco bardziej udane. Zaskoczyło mnie to, że nikt na mnie nie patrzy, bądź co bądź dopiero co straciłam przytomność. Zauważyłam za to, że spor grupka zebrała się przy końcu stołu Gryffindoru. Zaraz, przecież dopiero co tam siedziałam. Wstałam nieco niezdarnie na nogi i podeszłam w tamtą stronę. Zajrzałam nad ramieniem jednej z pierwszorocznych i zaparło mi dech. Właśnie w tamtej chwili zrozumiałam dokładnie treść listu.

Spojrzeć na życie, z nieco innej perspektywy” — krążyło w mojej głowie. Przy grupce, która zebrała się przy stole leżało moje ciało. Ostatni tydzień z pewnością nie wpłynął na mnie korzystnie. Podkrążone oczy, blada twarz, jednym słowem wyglądałam źle.

O mój Merlinie — szepnęłam, kiedy zorientowałam się co się właśnie wydarzyło.

Inni zdawali się mnie ani nie widzieć, ani nie słyszeć. Dumbledore przepchnął się przez tłum i kucnął przy moim ciele. Chwycił mój nadgarstek. No tak, sprawdzał tętno. Uśmiechnęłam się lekko; jednak nawet wielcy czarodzieje korzystają z mugolskich metod.

Puls jest ledwo wyczuwalny, trzeba szybko zabrać ją do skrzydła szpitalnego — zakomunikował po chwili.

Popatrzyłam w jego mądre oczy, w duchu modląc się, żeby potrafił mi pomóc. Przecież nie mogę zostać w takim stanie na zawsze. Podążyłam za nim do Skrzydła szpitalnego. Tam rozpętało się prawdziwe piekło.

Albusie! Ona nie oddycha! Na Merlina moje zaklęcia nie działają, zrób coś! — krzyczała cała spanikowana pani Adams.

Merlinie, zróbcie coś! Ja nie mogę umrzeć! — krzyknęłam histerycznie.

Nie chciałam umrzeć, byłam stanowczo za młoda. W czasie, kiedy przeżywałam prywatny atak paniki, Dumbledore wypróbował kilka nowych zaklęć i któreś z nich musiało zadziałać, bo odetchnął z ulgą.

Albusie, co jej się stało?

Nie mam pojęcia, Gordono. Wygląda na to, jakby serce i płuca porzuciły samodzielną pracę.

To brzmi jak proszek Wiecznej Śmierci. Kto mógłby podać to uczennicy, przecież to nielegalne.

Masz rację, to najpewniej był proszek Wiecznej Śmierci. W takim przypadku to cud, że byliśmy w stanie uratować jej życie.

Jeszcze jej nie uratowaliśmy, dziewczyna jest w śpiączce.

I tylko od niej zależy czy się z tej śpiączki wybudzi, Gordono. Wiesz, jak działa ten proszek, to czarna magia.

Pielęgniarka westchnęła ciężko i smętnie pokiwała głową.

Tak i teraz wszystko jest w jej rękach.

Do diabła, o czym oni mówią? Jaka moja decyzja? Jakie w moich rękach? Czy to nie oczywiste, chcę żyć, więc powinnam się obudzić. Dlaczego się nie budzę?! Szybkim krokiem ruszyłam za dyrektorem w stronę wyjścia.

Dyrektorze! Panie dyrektorze, niech mi pan powie co mam robić! — krzyknęłam za nim, jednak nie odniosło to żadnych skutków.

Przed drzwiami stali moi przyjaciele. Coś ścisnęło mnie w piersi gdy dostrzegłam, że nie ma wśród nich Jamesa. Syriusz jakby dostrzegł to w tym samym momencie co ja.

Hej, gdzie jest James? — zapytał, rozglądając się dookoła

Wydawało mi się, że szedł za nami — mruknął Remus. — Zaczekaj, mam przy sobie mapę.

Oszalałeś, one nic o niej nie wiedzą — syknął Łapa.

Zmarszczyłam brwi, o jakiej mapie oni mówią.

Więc się dowiedzą — odwarknął blondyn.

Wyjął z torby jakiś stary kawałek pergaminu, stuknął w niego różdżką mrucząc coś cicho pod nosem i nagle pergamin zaczął zapełniać się ciemnymi liniami. Lunatyk przyglądał mu się przez chwilę, po czym uśmiechnął się triumfalnie.

I gdzie jest? — zapytał zniecierpliwiony Syriusz.

Pokój wspólny.

Idę po niego — powiedział szybko Łapa i tyle go widzieliśmy.

Chwile później drzwi do skrzydła szpitalnego znów się otworzyły i wyszła przez nie pani Adams.

Co z nią? — wypaliła od razu Dorcas.

Podejrzewamy zatrucie proszkiem Wiecznej Śmierci.

Co to jest? — przerwał jej zdziwiony Lunatyk.

To, panie Lupin, czarna magia w czystej postaci. Jest nielegalny i bardzo ciężki do zdobycia. Jego skutki nie są do końca znane. Zatrucie objawia się przez zatrzymanie akcji serca i wstrzymanie pracy płuc. Otrute osoby rzadko się budzą, a te które to robią, mówiły, że wracały do nich wszystkie najgorsze wspomnienia, obawy, strachy. Dlatego nie tak mało kto się budzi — wspomnienia mają na ludzi ogromny wpływ.

Bzdura — warknęłam. — Chcę się obudzić, więc niby czemu nadal tu jestem?! — syknęłam poirytowana, jednak nikt mnie nie usłyszał.

Nagle zza rogu wyłonił się Łapa ciągnący Jamesa, który miał męczennicki wyraz twarzy.

Po co mnie tu ciągniesz? — warknął na Łapę nieprzyjemnym głosem.

Mówiłem, chodzi o Lily.

A co mnie ona obchodzi?! — James wyrwał ramie z uchwytu Syriusza.

James, co ci odbiło? — wtrąciła się Anabell. — Może Lily nie zachowywała się ostatnio wzorowo względem nas, ale to w końcu nasza przyjaciółka.

Nie zachowywała się wzorowo? Crage, posłuchaj co ty gadasz! Jesteś aż tak ślepa?

James, przystopuj! – przerwał mu Remus.

Ja mogłam jedynie patrzeć z niedowierzaniem na Jamesa, który wcale nie zachowywał się jak James.

Bronisz jej? Ładny z ciebie przyjaciel!

Uspokój się Potter! To nie czas na kłótnie! Nie dociera do ciebie, że Lily może umrzeć? — wtrąciła nieco podniesionym tonem Dorcas.

Kogo to obchodzi, niech zdycha — prychnął. — Przynajmniej nie będę musiał się męczyć z papierami rozwodowymi.

Zaprało mi dech w piersi. Jak on mógł powiedzieć coś takiego?! To było gorsze niż uderzenie toporem w plecy. James. Mój James, który wyznawał mi dozgonną miłość. James Potter właśnie powiedział, że życzy mi śmierci. Widziałam, jak Syriusz zaciska dłonie w pięści. Chciał stanąć w mojej obronie. Łzy powoli płynęły po moich policzkach. Dorcas była jednak szybsza. Uderzyła Pottera tak, że aż upadł na ziemię.

Świetnie! Brońcie tej brudnej szlamy, a do mnie się nie zbliżajcie — warknął, po czym odszedł unosząc dumnie głowę do góry.

Stałam tam jak spetryfikowana patrząc w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał mój ukochany. Ukochany! Prycham w duchu z pogardą. Miałam rację! Chciał mnie jedynie zaliczyć. Upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. Nagle zza rogu wybiegła pani Adams. Jak burza wpadła do Skrzydła Szpitalnego. Podążyłam za nią i szybko zrozumiałam co się dzieje. Moje serce znów się zatrzymało. Nie interesowało mnie to ani trochę. Miałam to gdzieś. Pielęgniarka biegała przy mnie jak oszalała, mimo to jednak nic to nie dawało. Patrzyłam na to pustym wzrokiem. Umrę. I co z tego? James mnie nie kocha. Nazwał mnie szlamą. I nagle zrozumiałam, co miała na myśli pani Adams mówiąc, że decyzja należy do mnie. Dopóki chciałam żyć, moje serce biło. Ale teraz straciłam wolę walki. I dlatego się zatrzymało. Zamknęłam oczy w spokoju czekając na śmierć. Wystarczyło kilka słów Jamesa, a ja od razu podejmuję rozpaczliwą decyzję o samobójstwie. Otworzyłam oczy i spojrzałam z determinacją na moje blade ciało.

To jeszcze nie mój czas — powiedziałam cicho. — Jeszcze nie czas, by umrzeć.

Pani Adams odetchnęła z ulgą i już wiedziałam, że tę rundę ja wygrałam.

4 komentarze:

  1. ~Lavender Potter1 kwietnia 2015 08:44

    Droga EKP
    Ja chcę więcej! Dlaczego tak krótko :(
    Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę... Jak James mógł tak powiedzieć?! I jeszcze do tego nazwał Lily szlamą. Przecież to pburzające... Współczuję pani Potter męża. Nie mogę się doczekać, kiedy Lily wróci do swojego ciała i złoży papiery rozwodowe... Chwila... A może na Pottera ktoś rzucił zaklęcie Imperius, alb kazał złożyć Wieczystą Przysięgę... No cóż,. Mógł też po prostu chcieć zaliczyć Lily. Twoje opowiadania są owiane tajemnicą, co bardzo mi się podoba :)
    Pozdrawiam
    Lavender Potter

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest genialny i nie mogę uwierzyć że skończyłaś w takim momencie ale na szczęście widzę że dodałaś jeszcze jedną notke. Nie mogę uwierzyć że Rogacz tak się zachowuje. Może ktoś rzucił na niego klątwę Imperio lub jakąś inną ? To że Lily widział to wszystko i słowa że to czy będzie żyć zależy tylko od niej skojarzyło mi się z książką zostań jeśli kochasz. Czyżbyś czytała tą książkę. Dobra zabieram się za następny rozdział.
    Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Obliviate,
    przejrzałaś mnie, czytałam tą książkę (należy do moich ulubionych) i właśnie z niej czerpałam inspirację do tej notatki :)
    Co do zachowania Rogacza to będzie tematem głównym najbliższych notatek, więcej nie powiem :P
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto, jutro muszę wstać o piątej, a nie zasnę, bo będę czytać Twoje fanfiction! Co się wyprawia z tym Jamesem? Spadam czytać dalej! :D
    Zoe :*

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...