poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 66 - Walcząc, by pamiętać... Walcząc, by zapomnieć...

Przed wami notatka z okazji zbliżających się walentynek, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie :)


* * *


Rozdział 66 – Walcząc, by pamiętać. Walcząc, by zapomnieć 


Ten dzień był... był dziwny. Te wszystkie anomalie, do jakich doszło zaczęły się od ogromnej bitwy na jedzenie, która rozegrała się między mną i Syriuszem. Ale wbrew moim wcześniejszym obawom, chłopak okazał się naprawdę świetny i co jakiś czas łapałam się na tym, że myślę o nim, jak o starszym bracie. Zresztą sam Black traktował mnie tak, jak można by traktować siostrę.


Myślę, że James z kolei załamał się naszych dziecinnym zachowaniem. No tak, w końcu nie każdego dnia obrywa się litrem oleju, od dziewczyny, którą się kocha, a która kompletnie cię nie pamięta. Za to wystarczyło kilka machnięć różdżek – mojej i Blacka – i wszystko znów lśniło, choć może brakowało kilku produktów spożywczych, lecz myślę, że zabawa zdecydowanie była tego warta.


Oboje z szerokimi uśmiechami powędrowaliśmy wziąć prysznic. Syriusz odprowadził mnie do pokoju, twierdząc, że znów się zgubie, a winą za to James obarczy jego. Stanęłam więc pod drzwiami pokoju, wymieniliśmy ostatnie rozbawione spojrzenia i oboje poszliśmy w swoją stronę.


Nie mam pojęcia jak długo siedziałam pod prysznicem, lecz miałam wrażenie, że mimo wszystko nie udało mi się do końca doczyścić włosów z keczupu. Założyłam na siebie czyste ubranie i zeszłam na dół. A przynajmniej próbowałam to zrobić, bo potknęłam się na trzecim od dołu stopniu i wpadłam prosto w ramiona blond-włosego chłopaka, który, chichocąc, przedstawił się jako Remus. Miał coś takiego w oczach, że niemal od razu zapałałam do niego sympatią. Później zjawił się nieco zbyt niski chłopaczek – Peter, a uroczo spóźniona wpadła dziewczyna z burzą karmelowo-brązowych włosów i, przyciągającą uwagę, blizną na prawym policzku. Postanowiłam jej, blizny, nie komentować i z szerokim uśmiechem uścisnęłam rękę, jak się okazało, Anabell. Poczułam przy tym coś dziwnego, lecz doszłam do wniosku, że... że zatrzymam to dla siebie. Natykam się w swoim życiu, które bądź co bądź poznaję od nowa na wiele dziwnych rzeczy i póki nie odkryję ich znaczenia, nie chcę dzielić się nimi z kimkolwiek. Tak, wierzę, że mają one znaczenie.


Obiad minął nam w bardzo miłej atmosferze, chłopcy – to znaczy Huncwoci, jak to przedstawił ich Peter – okazali się być niekończącym się pokładem energii i służyli mi oraz Anabell za rozrywkę.


Niestety, jeśli liczyłam, że spotkanie ze starymi przyjaciółmi coś we mnie odblokuję to, cóż, przeliczyłam się i to grubo.


Cała zabawa dobiegła końca pod wieczór i właściwie przyjęłam ten fakt z ulgą. Nie żebym źle się bawiła, bo było naprawdę miło, ale moja głowa pulsowała niesamowitym bólem. Wychodząc wszyscy uścisnęli mnie czule, a w oczach Remusa i Petera widniał ogromny żal, kiedy tylko patrzyli na Jamesa. Ogarnęły mnie wtedy potężne wyrzuty sumienia i szybko uciekłam do swojego pokoju – byle tylko nie widzieć tej melancholii w oczach bruneta. I bez niej czułam się, jak ostatnia, za przeproszeniem, suka. Wcisnęłam się chłopakowi do domu i zapewne ogromnie raniłam samą swoją obecnością. Postanowiłam sobie wtedy, że zdecydowanie muszę pomyśleć o jakiejś pracy i wynajęciu mieszkania.


Zamknęłam za sobą drzwi i dopiero wtedy uderzyło we mnie, jak bardzo jestem wykończona dzisiejszym dniem. Moją pierwszą myślą było położenie się spać, lecz wtedy coś przykuło moje spojrzenie. Pudełko, które rano wyjęłam z szafy. Zaintrygowana podeszłam do biurka i chwyciłam przedmiot w dłonie. Intuicja podpowiadała mi, iż znajdę w nim coś ciekawego, coś, być może, ważnego.


Uchyliłam wieko pudełeczka i moje serce przyśpieszyło. Album. A albumy zawsze pełne są zdjęć. Będąc wypełniona sprzecznymi uczuciami usiadłam na łóżku i z wahaniem otworzyłam album na pierwszej stronie.


Dla mojej Lily!


Żebyś nigdy nie zapomniała o tych, których kochasz.


Twój James


Pod notatką, która napisana była niechlujnym pismem widniało ruchome zdjęcie. Mogłam mieć na nim najwyżej szesnaście lat, podobnie zresztą jak James, który zaplatał z moich, długich wówczas, włosów warkocza. Zmarszczyłam brwi i skupiłam się całą sobą, lecz nie potrafiłam przypomnieć sobie tej chwili – zupełnie, jakby to nigdy się nie wydarzyło, a zdjęcie było podrobione. Na następnej stronie umieszczone było zdjęcie pełnego składu Huncwotów, którzy majstrowali coś drzwiach do gabinetu z napisem „Profesor Minerva McGonagall”. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam kojarzyć tę kobietę, lecz szybko odrzuciłam od siebie tę myśl.


Przewróciłam stronę i na moment zamarłam. Dziewczyna, która znajdywała się na zdjęciu... to była dziewczyna z mojego snu, tylko, że tutaj była dużo, dużo młodsza. Drżącą dłonią wyciągnęłam zdjęcie z albumu i spojrzałam na jego tył, gdzie zgrabnym, kobiecym pismem napisane było:


Dorcas Meadowes i Lily Evans


01.09.1971


Czułam, że album wypada mi ze zdrętwiałych dłoni, a pulsujący ból w głowie zapowiadał, że już za chwilę coś sobie przypomnę. I faktycznie, chwilę później przed oczami stanął mi obraz wyraźniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.


- Bo widzisz, Lily, to wszystko jest kwestią skupienia – rzekła z szerokim uśmiechem czarnowłosa dziewczyna, której rysy twarzy przywodziły na myśl coś egzotycznego.


- Tylko, że ja nie potrafię się skupić – fuknęłam. - A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim oczekujesz. Zresztą, po co mam się uczyć gry na fortepianie.


Dziewczyna wzruszyła ramionami.


- Bo to fajne – rzekła.


- Ale ja nie chcę!


- Och, no to wymyśl coś lepszego.


- Więc może opowiesz mi, co jest między tobą a Rickiem?


- To może jednak wróćmy do tego fortepianu?


- Czyli jednak coś jest? - zauważyłam triumfalnie.


- Nic nie ma, bredzisz, Lilka.


- Wcale nie bre... Czy ty się rumienisz? Widzisz? To tylko wszystko potwierdza! Miałam rację! Komuś tu przeszła faza na pana Blacka, czyż nie?


- Syriusz... Syriusz to już przeszłość. Przecież nie mogę zmusić go, żeby ze mną był. A Rick? Rick jest póki co tylko przyjacielem, choć wyraźnie dał mi do zrozumienia, że chciałby czegoś więcej.


- Więc może warto dać mu szansę, nie sądzisz?


- Pewnie masz rację, ale... - Dziewczyna przerwała, zamknęła fortepian i westchnęła ciężko. - Ale czasem wciąż się łudzę, że Syriuszowi jeszcze się odmieni.


- Nie możesz wiecznie żyć przeszłością, Dor – powiedziałam cicho.


- Przecież wiem! - rzekła ze złością. - Myślisz, że tego nie wiem, Lily? Wiem to, wiem! Ale to tylko wszystko pogarsza! Z Syriuszem wiązałam wszystko, każdy plan, każdą nadzieję, każde wspomnienie. Co ty byś zrobiła, gdyby to nagle James oznajmił ci, że się mylił, że wcale cię nie kocha.


- Umarłabym – wyszeptałam.


- No właśnie...


Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, nagle zdając sobie sprawę, że klęczę na podłodze, a moja głowa rozsadzana jest przez okropny ból. Zasyczałam cicho, złapałam stojącej nieopodal szafki i niezdarnie spróbowałam stanąć na nogi, chwiejąc się przy tym niebezpiecznie.


Doczłapałam się jakoś do łóżka i opadłam na nie niczym trup – głowa praktycznie pękała mi z bólu. Przymknęłam oczy z zamiarem zapadnięcia w głęboki, przynoszący ukojenie sen. A jednak, jak na złość, sen nie chciał przyjść i w końcu, z jękiem niezadowolenia podniosłam się z łóżka. Szybkie zerknięcie na zegarek, który miałam na nadgarstku, powiedziało mi, iż jest pierwsza czterdzieści trzy. Zamierzałam udać się pod prysznic, zmienić ciuchy na piżamę i spróbować raz jeszcze powalczyć z uporczywą bezsennością, lecz przeszkodził mi w tym hałas, dobiegający gdzieś spoza mojego pokoju. Zmarszczyłam brwi – głównie z powodu bólu, który ów hałas nasilił – i rzuciłam zaskoczone spojrzenie w kierunku drzwi.


Wahałam się przez krótką chwilę, lecz ostatecznie chwyciłam w dłoń różdżkę i postanowiłam to sprawdzić. Jeśli się nie myliłam to hałas dobiegał z pokoju Jamesa. Cicho wypowiedziane Lumos rozświetliło ciemny korytarz - w oczy rzuciły mi się szeroko otwarte drzwi do sypialni chłopaka.


- James? - zapytałam niepewnie i zrobiłam kilka kroków do przodu, lecz nikt mi nie odpowiedział. - James? - ponowiłam pytanie, lecz tym razem również odpowiedziała mi głucha cisza.


Podeszłam w kierunku drzwi i zajrzałam do środka pokoju - chłopaka z pewnością w nim nie było. Czując narastający z każdą chwilą niepokój zrobiłam kolejnych kilka kroków, jednak szybko przerwałam swoją wędrówkę, kiedy poczułam, że stanęłam na czymś. Spojrzałam w dół - na ziemi leżała ramka ze stłuczoną szybką, lecz z powodu nikłego światła nie mogłam dostrzec wyraźnie postaci, które znajdowały się na zdjęciu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które rozświetlane było jedynie księżycowym światłem zza okna. Nie dostrzegłam żadnych anomalii – oczywiście poza roztrzaskaną ramką, leżącą niewinnie koło moich nóg. Westchnęłam cicho i ostrożnie ją podniosłam, po czym skierowałam światło z różdżki w jej stronę. Zamarłam. Na zdjęciu widniałam ja sama (choć może moje włosy były nieco krótsze, a na ramieniu nie widniała podłużna blizna), ubrana w krótką, białą sukienkę na ramiączkach oraz James, którego okulary trzymałam w dłoni. Lecz nie to mnie tak zszokowało. Na zdjęciu wyraźnie byliśmy w trakcie namiętnego pocałunku i zapewne nie zwracaliśmy nawet uwagi, że ktoś robi nam zdjęcie.


Ledwo zdając sobie sprawę z tego, co robię przejechałam delikatnie dłonią po stłuczonym szkle. Chciałam sobie przypomnieć, naprawdę, chciałam pamiętać, to co pamiętał James. Chciałam wiedzieć, jak to jest pałać do niego tak gorącym uczuciem, jak miłość, jak to jest czuć jego usta na swoich i... I nagle uświadomiłam sobie w jakim kierunku zmierzają moje myśli; oblałam się szkarłatnym rumieńcem, równocześnie czując lekkie zawroty głowy. Podeszłam do stojącego nieopodal łóżka, próbując się uspokoić, ale moje szybko bijące serce wcale mnie nie słuchało. Przejechałam dłonią po włosach, tworząc tym jeszcze większy nieład na głowie, ale w tamtym momencie nie przejmowałam się czymś tak zwyczajnym, jak fryzura, którą zawsze można przecież naprawić. Z sercem to tak nie działa. Jeśli teraz złamię je Jamesowi, to czy ktokolwiek będzie potrafił mu pomóc?


Nie wiedziałam, co robić. Nie potrafiłam oszukać chłopaka, który okazał mi tyle dobroci, nie mogłam udawać, że jestem dziewczyną, którą tak bardzo kocha.


Ale przecież mogę walczyć o tę dziewczynę – mogę podjąć kroki, o których mówił Uzdrowiciel. Lub spróbować dotrzeć do osoby, która zniszczyła moje poprzednie życie i... i zabić ją – nie chciałam myśleć, że skoro tak ciężko mi przyznać przed samą sobą, iż będę chciała ją zabić, to najpewniej nie dam rady tego zrobić.


No i mogłam spróbować porozmawiać z Jamesem. Przecież wyżalenie się komuś zawsze pomaga, prawda? Nie byłam jedynie pewna, czy jestem odpowiednią do tego osobą, lecz mimo tego podjęłam próbę poszukania chłopaka. Jeszcze nim opuściłam jego pokój coś rzuciło mi się w oczy – coś za oknem, jakiś poruszający się kształt.


Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej. Ktoś był w ogrodzie i jeśli wzrok mnie nie mylił, tym kimś był młody Potter.


Wybornie – pomyślałam. - Oszczędzi mi to fascynującej przygody, jaką niewątpliwie byłoby zgubienie się w tym olbrzymim domu.


Kilka minut później znalazłam się już w ogrodzie, którego piękno czarowało mnie niezmiennie odkąd pierwszy raz go ujrzałam. Jednak poza rozmaitymi rodzajami kwiatów, w których można była znaleźć nawet, jak podejrzewałam, najrzadsze gatunki, w ogrodzie nie było śladu niczego, nawet, a może raczej, przede wszystkim Jamesa. Niezrażona niepowodzeniem szukałam dalej – przecież gdyby chłopak wrócił do domu, to z pewnością natknęlibyśmy się na siebie po drodze. No, chyba, że Potter nie chciał być znaleziony, a spędziłam z nim wystarczająco dużo czasu, by wiedzieć, że ma swój sposób na wszystko; takie zapadnięcie się pod ziemię zapewne też nie było dla niego jakimś wielkim problemem.


Jednak tej nocy dowiedziałam się o sobie nowej rzeczy – jestem niezwykle uparta. Nie zaprzestałam swoich poszukiwań i niecałe dwadzieścia minut później moja cierpliwość została nagrodzona. Znalazłam Jamesa na boisku do Quidditcha – gry, na której temat Syriusz mógł mówić godzinami, a przynajmniej tak sądziłam po dzisiejszym dniu spędzonym w jego towarzystwie. Mimo że miotła leżała obok niego to nie wyglądało na to, by miał zamiar jej użyć. Stał do mnie plecami, a twarz miał zwróconą w kierunku granatowego nieba. Szłam szybkim i pewnym krokiem, lecz im bliżej niego byłam, tym moje postanowienie przeprowadzenia poważnej rozmowy słabło. I jeśli mam być szczera, to dopiero w tamtym momencie dosięgnęły mnie wątpliwości. Nagle uświadomiłam sobie, że może James wcale nie chce ze mną rozmawiać – bo przecież, gdyby chciał to doskonale wie, gdzie mnie znaleźć.


Stanęłam kilka metrów od niego i chciałam coś powiedzieć, lecz nagle zabrakło mi słów – no bo co miałam powiedzieć chłopakowi, który kochał mnie od tylu lat, a który był dla mnie jedynie nowo poznanym człowiekiem.


Właśnie wtedy poczułam w głowie pulsujący ból i niemal krzyknęłam z frustracji – dlaczego akurat w tak ważnym momencie?! Zagryzłam wargę aż do krwi i czułam w ustach jej metaliczny smak, jednak nie zwracałam na to uwagi. Wiedziałam, że już za chwilę ukaże mi się kolejne wspomnienie.


Siedziałam przy oknie i podczas gdy pociąg mknął z ogromną prędkością, ja mogłam podziwiać niezwykłe krajobrazy. Było to odprężające, lecz na dłuższą metę nudne zajęcie.

- Co powiecie na grę w butelkę? - zaproponowałam nagle i oczy wszystkich zwróciły się w moim kierunku.

- Jasne, czemu nie – powiedział Peter z lekkim uśmiechem. - Gdzieś powinienem mieć Fałszoskop.

- Butelka po kremowym powinna się nadać – wtrącił James, kiedy wszyscy rozłożyliśmy się na ziemi w małym kółeczku.

- Ja zaczynam – odparłam z bezczelnym uśmiechem i wyrwałam zaskoczonemu chłopakowi butelkę z ręki. Moją ofiarą został Remus.

- Prawda czy wyzwanie?

- Prawda – powiedział niepewnym głosem i zabrzmiało to bardziej jak pytanie.

- Czy czujesz coś więcej do którejś z osób w tym przedziale – zapytałam bez chwili zastanowienia. Remus oblał się szkarłatnym rumieńcem, a ja miałam wrażenie, że przez chwilę jego spojrzenie zatrzymało się na Syriuszu. Ale był to tylko moment, bo chłopak szybko przeniósł wzrok na mnie.

- Tak – odparł w końcu.

Przedział wypełniło głośne „UUUU”, a Remus jeszcze bardziej się spalił. Anabell uśmiechnęła się pod nosem, a odpowiedziałam jej unosząc kciuk do góry, tak żeby tylko ona widziała.

Remus zakręcił butelką i wypadło na Jamesa.

- Prawda czy wyzwanie?

- Prawda.

- Czujesz coś do Lily czy po prostu chcesz ją dodać do kolekcji?

Cała czerwona wbiłam spojrzenie w Fałszoskop.

- Kocham ją, Lunatyku – powiedział cicho chłopak.

Fałszoskop ani drgnął.

Złapałam się za głowę i zamrugałam gwałtownie, próbując tym samym przegonić sprzed oczu wydarzenie, które właśnie rozegrało się w mojej głowie. Skierowałam swoje spojrzenie na Jamesa – chłopak wciąż stał do mnie plecami. Dopiero po chwili zrozumiałam, czemu wszystko dookoła jest rozmazane. Łzy wypełniały moje oczy i utrudniały wyraźne zobaczenie czegokolwiek. Zamrugałam z rosnącym zażenowaniem i chciałam zawrócić w kierunku domu, lecz zatrzymał mnie głos Pottera.


- Długo zamierzasz tak tam stać? - zapytał dziwnie zachrypniętym głosem.


- Ja...


- No a widzisz tu kogoś innego? - Odwrócił się w moją stronę i spiorunował spojrzeniem; pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach wyraźną wrogość i na moment zbiło mnie to z tropu.


- Pomyślałam, że może chcesz porozmawiać – rzekłam, próbując nie pokazać, jak bardzo niepewnie się czuję.


- Więc źle myślałaś, nie chcę rozmawiać – warknął. - Możesz już sobie iść – dodał, kiedy nie ruszyłam się z miejsca i znów odwrócił się do mnie plecami.


Westchnęłam cicho – to miało być trudniejsze, niż przypuszczałam. Mimo to nie zamierzałam rezygnować, nawet jeśli chłopak postanowił założyć maskę zimnego drania.


Podeszłam do niego, próbując sobie wmówić, że wcale nie przeraża mnie swoją postawą; położyłam dłoń na jego ramieniu i poczułam, że jego początkowe spięcie ustępuje miejsca delikatnemu rozluźnieniu.


- Wygadanie się komuś pomaga, wiesz?


- Gówno prawda – burknął, ale chłód w jego głosie był jakby nieco mniej wyczuwalny.


- Nie bój się przede mną otworzyć, James – wyszeptałam. - Ta dziewczyna, którą kochasz... ta dziewczyna wciąż tu jest, gdzieś bardzo głęboko... tylko musisz mi pomóc do niej dotrzeć.


Bardzo powoli odwrócił się z moją stronę, a do moich płuc wdarł się silny zapach cytryny i czekolady. Resztkami silnej woli powstrzymałam się, by nie wtulić twarzy w jego koszulę i wdychać tego cudownego zapachu.


Zamiast tego spojrzałam mu prosto w oczy, w których widziałam już tylko uczucie – był ode mnie wyższy i żeby to zrobić musiałam lekko unieść głowę do góry. Kosmyk włosów opadł mi na twarz i nim zdążyłam go odgarnąć James chwycił go, a następnie założył delikatnie za ucho. Moje serce przyśpieszyło swój rytm – w tej chwili było coś wyjątkowego i całe moje ciało zdawało się być tego świadome.


Nasze twarze powoli przybliżały się do siebie, choć dzielił nas wystarczająco duży dystans, bym mogła jeszcze zrezygnować. Nie zrobiłam tego – byłam zbyt pochłonięta komplementowaniem jego twarzy.


- Jesteś wszystkim, czego pragnę, Lily – wyszeptał i nasze wargi złączyły się delikatnym, pierwszym pocałunku.

16 komentarzy:

  1. ekstra, że dodałaś rozdział :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawieść się? Na twoich opowiadaniach? W życiu! Notatka cudowna, czekam na dalsze.
    Niewinna0607

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm...Wreszcie James i Lily pocałowali się po raz pierwszy od ''wypadku''.
    Rozdział czytało się miło, więc nie martw się, nikt się nie zawiódł :D
    Mam nadzieję, że już niedługo Lily odzyska pamięć, bo tak mi troche smutno...
    Czekam na następny rozdział, i proszę Cię nie każ mi czekać długo, bo uzależniłam się od tego bloga i nie wiem czy wytrzymam do końca lutego :/
    Życzę Ci weny, wytrwałości i wielu, wielu pomysłów :*
    Pozdrawiam Talia2001

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana EKP,

    Odczuwam pewien niedosyt... kiedy zaczyna się coś i to duże coś dziać to zawsze kończysz! Dlaczego? Czy dzięki temu pocałunkowi Lily sobie coś przypomni, czy po prostu od nowa zakocha się w Jamesie. Myślę, że to byłoby cudowne, gdyby zaczęła go kochać od nowa. Pewnie byłoby to trudne, ale przecież jeśli są sobie pisani to prędzej czy później będą razem.
    Rozdział świetny, szkoda tylko, że taki krótki.

    Pozdrawiam
    Em

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana!
    Ależ ja się stęskniłam za tym blogiem! Nawet sobie tego nieb wyobrażasz. Rozdział przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz znalazłam czas, aby skomentować. A więc, Słodko!!!!!!!!!!!!!!! Czuję się jakby ta opowieść rozgrywała się na nowo. (Prawie) pierwszy pocałunek Jamesa i Lily, poznanie Rebusa, Łapy, Ann. Po prostu cudo! Bosz, jak ja cię uwielbiam! Fajnie, że się na nareszcie spotkali. Czy mi się zdaje, czy Rogacz by sie przylaczyl gdyby mogl!
    Pozdrawiam
    Vi
    PS.
    Sorry za bledy, ale polskie znaki mi nie dzialaja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoja notka jak zwykle rewelacyjna
    Mam nadzieje ze Lily odzyska pamięć i pogodzi się z James'em . Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział
    Pozdrawiam Panna A z bloga
    amy-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ~PannaAdrianna21 lutego 2016 14:43

    Nie wytrzymam tego oczekiwania na kolejne rozdziały.Mam nadzieje ze Lily odzyska pamięć. Niestety coraz bardziej zbliżaż się do końca. Co ja mam jeszcze powiedzieć.piszesz obłęd nie, fantastcznie,niesamowicie.
    Jak będziesz miała czas to wpadnij
    Panna A
    amy-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. ~PannaAdrianna22 lutego 2016 08:46

    Nie wytrzymam tego oczekiwania na kolejne rozdziały.Mam nadzieje ze Lily odzyska pamięć. Niestety coraz bardziej zbliżasz się do końca. Co ja mam jeszcze powiedzieć.piszesz obłęd nie, fantastcznie,niesamowicie.
    Jak będziesz miała czas to wpadnij
    Panna A
    amy-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. ~PannaAdrianna22 lutego 2016 08:47

    Nie wytrzymam tego oczekiwania na kolejne rozdziały.Mam nadzieje ze Lily odzyska pamięć Co ja mam jeszcze powiedzieć.piszesz obłęd nie, fantastcznie,niesamowicie.
    Jak będziesz miała czas to wpadnij
    Panna A
    amy-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego w ogóle są ci potrzebne moje komentarze? Przecież doskonale wiesz, że pięknie piszesz, a poza tym, mogę ci to powiedzieć w szkole. Ale skoro się upierasz...
    Cudownie! Końcówka najbardziej mi się podobała. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Aaa...jeszcze miałam dodać, że jesteś dobra, wspaniała, najlepsza i "skromna".
    Dużo weny i czasu na napisanie kolejnych rozdziałów.
    Doniczka

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzisiaj całkiem przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, mimo, że odradzałaś czytania od początku to zaczęłam! Na początku było peeeełno niezgodności ale się tym nie zraziłam i tak oto przeczytałam wszystko, cieszyłam się jak głupia, płakałam, to opowiadanie dostarczyło mi tyle emocji! I aż sama się zdziwiłam, że przeczytałam wszystko! Nie mogę się doczekać aż pojawią się kolejne rozdziały! Powinnam się dzisiaj uczyć na maturę ale czytanie jest zdecydowanie przyjemniejsze.
    Życzę dużo weny! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana Donisiu (nie uciekniesz przed tym przezwiskiem ;) ),
    już ci tłumaczyłam kwestię komentarzy, podobnie jak i Niewinnej ;) No bo ja jestem najlepsza i nigdy w to nie wątp ;) Skromna, skromna, skromna - taka, jaką uwielbiasz :)
    A tak na poważnie, to dziękuję ci za komentarz i że chciało ci się z nim użerać tyle razy :) Wena jest, czas jest, więc idę pisać kolejny rozdział :)
    Twoja EKP

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana,
    przykro mi, że na nowe rozdziały trzeba czekać tak długo, ale naprawdę, mam teraz istne urwanie głowy z nauką, egzaminami, sprawdzianami, projektami i zwyczajnie ciężki mi znaleźć w tygodniu czas na samo odpalenie laptopa, a co dopiero pisanie. Piszę więc tylko w weekendy, a nie jest to moje jedyne opowiadanie i nie jest mi łatwo. Dlatego mogę tylko prosić o cierpliwość :)
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana,
    jak tylko znajdę czas, zajrzę na twojego bloga, ale z tym ostatnio u mnie krucho, więc proszę o cierpliwość :) Owszem, zbliżamy się do końca, ale nie martw się, chcę dociągnąć przynajmniej do setki rozdziałów :)
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana,
    wiem, wiem, kiedy patrzę na stare rozdziały, mam ochotę uderzyć głową w coś twardego :) Dziękuję ci bardzo za komentarz, naprawdę dodało mi to siły, zwłaszcza, że siedzę teraz nad nowym rozdziałem :) Podziwiam cię, że udało cie się przetrwać początek, naprawdę :)
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny rozdział :)
    Nadrabiam zaległości :3
    Lecę dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...