czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 53 - Kłamstwa

Rozdział możecie potraktować jako pierwszy z rozdziałów na wrzesień - mam problemy z komputerem, więc nie dałabym rady opublikować go później. No i tutaj muszę zahaczyć o te problemy z komputerem - nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział, z racji, że nie mam go na czym napisać... No cóż, rozdział dedykuję Śliwci, która wybiła mi z głowy pewien bardzo głupi pomysł, dotyczący tego opowiadania. No i Niewinnej, która nie potrafi porządnie zawrzeć umowy :) To dla was dziewczyny :)

***

Następnego dnia wstałam z łóżka ledwo żywa. Moje ciało było rozpalone od gorączki, a gardło paliło żywym ogniem, kiedy przełykałam. Wysłałam list do szpitala, informując pracodawcę, że złapałam jakieś świństwo i nie dam rady przyjść do pracy. W duchu przysięgłam sobie, że więcej nie będę szlajać się w deszczu, zwłaszcza, kiedy jestem tak cienko ubrana. Kiedy wróciła moja sowa, którą niedawno kupiłam, naskrobałam szybki listo do Alicji, prosząc, by podrzuciła mi jakieś eliksiry lecznicze. Czekając aż na przyjaciółkę, przygotowałam sobie kubek gorącej herbaty z miodem. Zazwyczaj nie piję herbaty, nienawidzę jej smaku i zapachu, ale z moim podrażnionym gardłem nie dałabym rady wypić kawy, którą tak uwielbiam.

Było mi koszmarnie zimno, więc przyniosłam sobie kołdrę z sypialni i owinięta nią, sączyłam herbatę i przysłuchiwałam się spikerowi z radia.

- To już kolejne zaginięcie w tym miesiącu - ogłosił przygnębionym głosem. - Mówi się, że z dnia na dzień Czarny Pan zyskuję nowych zwolenników. Coraz częściej na przedramionach uczniów, znajduje się mroczne znaki.

Przymknęłam oczy, przypominając sobie moją dawną przyjaciółkę - Kate. Na jej przedramieniu również znalazłam mroczny znak. Wzdrygnęłam się - być może na nieprzyjemne wspomnienie, a może z zimna.

- Rodzice zaczynają bać się puszczać dzieci do Hogwartu, choć Albus Dumbledore, dyrektor szkoły magii i czarodziejstwa, zapewnia, że zamek jest całkowicie bezpieczny, a Ten, którego imienia nie wolno wymawiać, dostanie się tam, dopiero wtedy zginie on sam i cała kadra nauczycielska. Nie jest nowością, że to właśnie Dumbledore jest tym, którego boi się sami wiecie kto. Więc czy Hogwart jest bezpieczny.

Powieki zaczęły mi ciążyć, resztkami świadomości słuchałam radia. Część mnie, właściwie już spała. I kiedy już przekraczałam granicę krainy snów... Głośny dźwięk dzwonka sprawił, że podskoczyłam gwałtownie, a wciąż ciepła herbata wylała się na mnie.

- Cholera - zaklęłam, krzywiąc się na palące gorąco, które dotknęło mojego brzucha.

Zdjęłam bluzkę i rzuciłam ją w kąt. Założyłam zamiast tego bluzę, która leżała przewieszona prze oparcie fotela. Ruszyłam nieco chwiejnym krokiem w kierunku drzwi.

- Cześć Alicja - rzuciłam, widząc w drzwiach moją przyjaciółkę.

- Cześć, kochanie - uśmiechnęła się i uściskała mnie mocno.

Nie wyglądała najlepiej. Jej włosy, zwykle schludnie ułożone, były całe rozwiane, paznokcie, które zazwyczaj pokrywał niebieski lakier, teraz były niepomalowane. Z zaniepokojeniem dostrzegłam, że ona również bardzo schudła w ostatnim czasie. Pod jej oczami widniały delikatnie cienie.

- Torturują was na tym szkoleniu? - zapytałam, starając się nie zwracać uwagi na ból w gardle.

Dziewczyna uśmiechnęła się blado.

- Troszeczkę, ale to chyba nie jedyny powód mojego kiepskiego samopoczucia - odparła dziewczyna. - Wiesz, cieszę się, że do mnie napisałaś. Muszę ci coś powiedzieć.

- Czekaj, zrobię herbatę i wszystko mi opowiesz.

- Przecież Ty nie lubisz herbaty - odparła zaskoczona.

- Nawet mnie nie denerwuj, moje gardło nie toleruje niczego innego.

- To mi o czymś przypomniało. Weszłam do apteki na Pokątnej i okazało się, że wymiotło cały zapas eliksiru pieprzowego. To chyba jakaś epidemia. W każdym razie, wstąpiłam do mugolskiej apteki i chyba będzie ci musiało to wystarczyć.

- Dobre chociaż to - westchnęłam.  - Ile ci wiszę?

- Nie wydurniaj się.

- Mówię poważnie, Alicja, ile mam ci oddać. Nie jesteś moim sponsorem, głupio się czuję, kiedy ktoś mi coś stawia.

- Chyba musisz się przyzwyczaić, bo James do biednych ludzi nie należy.

- No co Ty? - zapytałam ironicznie, po czym znów westchnęłam. - Zaprosił mnie tydzień temu do diabelnie drogiej restauracji. To był prawdziwy koszmar. Nie dość, że czułam się zażenowana, bo to on stawiał, to jeszcze ci wszyscy ludzie patrzyli na mnie z taką wyniosłością... Brr. Czułam się jak ktoś z niziny nizin społecznych.

- Musisz się przyzwyczaić. Zobaczysz, za dziesięć lat, takie wypady będą dla ciebie czymś naturalnym.

- Jasne - mruknęłam, wstawiając wodę na tę piekielną herbatę.

- Musisz się przyzwyczaić kochanie, że James nie należy do biednych ludzi i nie zamierza się z tym kryć. Poza tym, to całkiem miłe, że traktuje cię jak taką księżniczkę.

- W tym problem, Alicjo, ja nie chcę być żadną księżniczką - nie jestem tego typu osobą. James spodziewa się, że będę siedzieć cicho w domu, kiedy on będzie walczył... Nie mówmy już o tym i tak czuję się już fatalnie, nie pogarszajmy tego. Jak się układa między tobą a Frankiem?

- To jest poniekąd sprawa, o której chciałam porozmawiać. Jestem w ciąży - oznajmiła na wydechu.

- Och... - Udało mi się wykrztusić. - To... to wspaniale, gratuluję.

- To jeszcze nie koniec - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Zrobiłam badania w Mungu i jest osiemdziesiąt pięć procent szans, że to bliźniaki.

- To naprawdę cudowna nowina.

- Lily, nie gniewaj się, ale muszę odwiedzić rodziców i trochę się śpieszę.

- Jasne, nie ma sprawy.

- No to do zobaczenia.

- Tak, do zobaczenia.

Drzwi zatrzasnęły się za Alicją, a ja usiadłam z kolejnym kubkiem herbaty w ręce. To wszystko było takie dziwne - działo się zbyt szybko.

Westchnęłam i sięgnęłam do torby po lekarstwa. Ja to mam prawdziwe szczęście - akurat, kiedy się rozłożyłam, musiało wymieść cały eliksir pieprzowy. Mogłabym bez problemu przygotować go sama, ale nie miałam odpowiednich składników. Czułam się tak okropnie, że najchętniej przyłożyłabym sobie różdżkę do skroni i walnęła się niewybaczalnym. Wtedy znów zadzwonił dzwonek. Klnąc w myślach, z racji, że znów oblałam, ruszyłam w stronę drzwi.

- Czego zap... - urwałam, bowiem nikogo nie było za drzwiami.

Rozejrzałam się zdezorientowana i wtedy moją uwagę przykuło coś leżącego na wycieraczce. Zmarszczyłam brwi i podniosłam owe coś z ziemi. To była kaseta. Zwykła, mugolska kaseta, jednak z boku widniał napis - Obejrzyj - Może nie być taki, za jakiego go uważasz.

- Co jest? - zapytałam samą siebie i rozejrzałam się ponownie. Nic, korytarz był pusty.

Z kasetą w ręce wróciłam do mieszkania. Odłożyłam ją na stół i poszłam wziąć prysznic, z racji, że cała kleiłam się od tego diabelskiego płynu (czytaj: herbata).

Przebrana, pachnąca i wciąż obolała, wpakowałam się do łózka, zapominając o tajemniczej kasecie, ale spokojnie, przypomnę sobie o niej jutro, a po obejrzeniu jej, moje życie na nowo zmieni się w koszmar.

***

Jak zapewne wiecie, nic nie trwa wiecznie, nawet choroba – a przynajmniej przeziębienie – i następnego dnia, moje samopoczucie znacznie się poprawiło. Może i nie mogłam jeszcze drzeć się w niebo głosy, bo przypłaciłabym to bólem gardła, ale i tak czułam się znacznie lepiej. Wcale nie miało z tym nic wspólnego, że to właśnie tego dnia James wracał z misji i miał mnie odwiedzić. Uśmiechnęłam się na myśl o towarzystwie Łosia i zaparzyłam sobie kawę, która miała jeszcze bardziej pogorszyć stan mojego gardła.

- I tak już zdycham – mruknęłam, zalewając kawę gorącą wodą.

Do południa czytałam książkę – mugolską literaturę z początków dwudziestego wieku. W końcu przegrałam walkę z własnym żołądkiem i z westchnięciem powłóczyłam się do kuchni. Czy wspominałam już, że Evans nie powinno się wpuszczać do kuchni? Moja mama była znakomitą kucharką, ale mówiąc delikatnie – nie odziedziczyłam po niej talentu. Potrafiłam zepsuć najprostszy przepis, a magia niewiele tu pomagała. Z satysfakcją jednak stwierdzałam, że potrafię zrobić sobie kanapkę, bez całkowitego zniszczenia mojego domu.

Weszłam z talerzem i szklanką w rękach, do salonu po czym zakopałam się w fotelu, pod ciepłym kocem. Wtedy mój wzrok padł na kasetę. Wstałam powoli i chwytając z półki pilota, włączyłam telewizor, odpaliłam urządzenie do odtwarzania kaset (Wyleciała mi z głowy nazwa tego urządzenia, jeśli jakaś dobra dusza zechce wspomnieć w komentarzy jego nazwę, to będę wniebowzięta - dop. autorki) i wsadziłam ją do środka. No bo jeszcze nie mogłam wiedzieć, jakie piekło rozegra się po jej obejrzeniu :)

 

 

11 komentarzy:

  1. Kochana, rozdział już przeczytany, ale wpadnę rano, żeby skomentować ^-^

    OdpowiedzUsuń
  2. Alicja jest w ciąży ? Czyżby jednak 85% było mylne i urodzi się już Neville ? Jeśli tak to niedługo okaże się że Lily też jest w ciąży. Chyba że Alicja nie urodzi i poroni.
    Och chyba jednak Lily będzie musiał się pogodzić z tym że James jest bogaty i chce traktować ją jak księżniczke.
    Jestem mega bardzo ciekawa co jest na kasecie. Co do nazwy urządzenia do odtwarzania kaset to z tego co myślę to jest video.
    Pozdrawiam
    Obliviate
    Ps. Liczę na to że problemy z komputerem szybko się skończą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana,
    nic nie zdradzę w komentarzu i tak już za dużo wypaplałam. Ja też mam nadzieję, że mój problemy z komputerem szybko się skończą, ale to chyba płonna nadzieja. Cóż, w tym czasie mogę pisać na kartce a później to przepisze. Tak, to chyba było video - mam coś z mózgiem, jak będę miała dostęp do komputera to to poprawie.
    EKP

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana,
    Przepraszam, że komentuję dopiero dzisiaj, bo wyleciało mi to z głowy :(
    Tak jak wspomniała Obliviate, to urządzenie to wideo :) (dla pewności pyatałam się siostry :p )
    Alicja urodzi bliźniaków? Chyba coś jes nie tak. Alw to tylko 85%, więc jednak to15% też coś znaczy :D Chyba, że... Urodzą się bliźniaki, ale jeden umrze? Może przy porodzie, może w wypadku, a może śmierciożercy go zabiją? Nie wiem. Wystarzczy tylko czekać na kolejne rozdziały :)
    Lilka biedna :( Przeziębiona, sama w domu i jeszcze prawie nikt jej nie odwiedza, bo nie może :( Kiedy Lily będzie miała jakieś zadanie w Zakonie Feniksa? Nie mogę się doczekać ;)
    Rozdział udany, ale krótki :3 Życzę mnóstwa weny :*
    Pozdrawiam
    Lavender Potter
    Ps. Kiedy nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana EKP,
    dziękuję za dedykację:) A z tą umową wyszło i tak lepiej niż jak ostatnio się z tobą zakładałam, więc w pewnym sensie mogę być z siebie dumna;) O tej kasecie lepiej się nie będę wypowiadać, bo dzisiaj już Cię wystarczająco rozbawiłam, więc po prostu poczekam na kolejne opowiadanie. Jestem padnięta po tych dzisiejszych górach, więc wybacz ale znowu się nie rozpiszę... Obiecuję poprawę w kolejnym komentarzu:) (pod tym długim opowiadaniem, które mi obiecałaś mam nadzieję)
    Pozdrawiam,
    NieWINNA0607

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, zapraszam na nowy rozdział! http://gangsersko.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana EKP
    Coś mi tu nie gra... Wiem, że zostawiłam tu komentarz na 100%...
    Ale ok. Musiał się chyba nie dodać... Aha, proszę. Nie rozpaczaj nad tym, że komentarz będzie taki krótki, bo po pierwsze:
    *nie wyspałam się*
    *zaraz idę na autobus*
    * nie mam weny do pisania*
    A więc...
    Alicja w ciąży? I to w dodatku bliźniaki? To chyba jakaś pomyłka. Chyba, że Nevile miał kiedyś jakiegoś brata, który zaginął, albo... został zamordowany...
    Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu :)
    Pozdrawiam
    Lavender Potter ^-^
    Ps. U mnie nowy rozdział. Zapraszam, jeśli masz czas i ochotę ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps. I komentarz, który pisałam przedostatnio, ten o którym pisałam w ostatnim komentarzu, pojawił się, gdy dodałam ten przed chwilą. Mój telefon jest dziwny...

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga EKP,
    Rozdział cudowny, jak zawsze <3 ;)
    Alicja w ciąży ? I w dodatku bliźniaki :O ? Czyżby Neville miał bliźniaka, który jednak zniknął z jego życia.. Hmm, oczywiście nie chcę rozpisywać się na ten temat, bo znając moją bujną wyobraźnię zaraz rozegrałaby się w tym komentarzu straszliwa bitwa, w której ów bliźniak zginąłby, a tego nie chcemy :D Jeżeli Alicja jest w ciąży, możliwe, że z Nevillem, to znaczy, że Lily również zajdzie w ciążę z Harrym, a to znaczy, że zbliżamy się do końca tego opowiadania :( Mam nadzieję, że jakoś odciągniesz (jak najbardziej, nawet do 5 lat xd) ten kulminacyjny moment w Dolinie Godryka :D
    Lily chora, szkoda mi je. Rzadko miewam chorobę, ale jeżeli już je złapię to jest straszna.
    Mleko z miodem + mięciutka kołderka + chusteczki higieniczne + laptop = pełne szczęście w tym czasie :D
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny,
    Hapanihi

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejciu!!!!Wchodzę,patrzę,jest nowy rozdział.Nie mogę sobie darować,że wpadam tak późno.Przepraszam,przepraszam,przepraszam.Rozdział jest wspaniały,tylko bardzo krótki.Pisz szybko nowy rozdział bo umrę z ciekawości co jest na tej taśmie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana EKP,

    Jak to jest, że w Twoich opowiadaniach szczęście jest takie ulotne? Na jeden szczęśliwy rozdział przypadają dwie tragiczne notki!!! Więcej optymizmu proszę ^^
    Co do urządzenia, o którym piszesz to nazywa się ono MAGNETOWID i wiesz, że ja taki sprzęt mam u siebie do dnia dzisiejszego... kurcze rozmarzyłam się :)
    Co zawiera taśma i czy jest to prawda, czy raczej fotomontaż? Hmmm pewnie zaraz się dowiem, bo przez moje braki nie muszę czekać długo, żeby znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania
    Fajnie, że Alicja będzie miała bliźniaki. Ciekawe, czy jedno z dzieci umrze, czy po prostu nie donosi tej ciąży, czy być może szanowna panna EKP ma jakiś iście "szatański" plan i zerwać z kanonem?

    Pozdrawiam
    Em - fanka szczęśliwych zakończeń

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...