Weszliśmy z Blackiem do Wielkiej Sali i pokazaliśmy drużynie podniesione kciuki, co powitała ona gromkimi brawami. Nauczyciele przyglądali się nam podejrzliwie, lecz żaden nic nie powiedział. Niespodziewanie Dorcas rzuciła mi się na szyję.
- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki, dzięki – mamrotała.
- Puszczaj, wariatko – rzuciłam ze śmiechem.
- Musisz pomóc wybrać mi strój – powiedziała nagle i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Wzruszyłam bezradnie ramionami w odpowiedzi na pytające spojrzenie Alicji. Na wariactwo Dor nie mogłam nic poradzić.
W naszym dormitorium, jak zawsze panował jeden, wielki syf. Potykając się o ubrania i inne, niezidentyfikowane przeze mnie przedmioty, dostałyśmy się do szafy z ubraniami Dorcas. Zagwizdałam z podziwem, widząc jak dużą ich kolekcję zebrała.
- Nie masz na co wydawać pieniędzy, prawda? - zapytałam.
- Moi rodzice mają ich aż nazbyt dużo – odparła, wzruszając ramionami.
- Więc jesteś rozpuszczoną jedynaczką, tak?
- Dokładnie. - Dziewczyna wyszczerzyła się do mnie łobuzersko.
- Wiesz, dużo bym dała, żeby być jedynaczką. - Westchnęłam ciężko. - Petunia mnie nie znosi.
- Chyba nie będziesz się teraz przejmować tą zołzą? Zazdrości ci i tyle.
- Mimo wszystko jesteśmy siostrami i czasem tęsknie za naszym utraconym kontaktem.
- Daj spokój, Lilka, twoja siostra nie jest warta zawracania sobie nią głowy. To ona traci na tym wszystkim, bo nie docenia, jak cudowną, młodszą siostrzyczkę ma.
- Tak myślisz? - zapytałam z lekkim zwątpieniem.
- Lilka, ja to wiem.
Koniec końców, Dorcas wróciła z wioski, z Syriuszem pod wieczór i całą grupką (wciąż bez Jamesa, o którym niestety zapomnieliśmy) dobrze się bawiliśmy, wydurniając się w Pokoju Wspólny i zarabiając dziwne spojrzenia reszty. Remus wyglądał lepiej, nawet dużo lepiej. Wciąż widziałam smutek w jego oczach, lecz i on dobrze się bawił, nie okazując swojego przygnębienia. Śmialiśmy się tak mocno i tak długo, że mój brzuch zaczął boleśnie protestować. Moją uwagę wciąż przykuwały złączone dłonie Blacka i Meadowes. Jakim cudem ta dwójka się zeszła? Nie miałam zielonego pojęcia, ale cieszyłam się ich szczęściem. Martwiła mnie tylko jedna rzecz, ani Syriusz, ani Dorcas nigdy nie potrafili wytrzymać w stałym związku.
Zbieraliśmy się już do dormitorium, gdyż było kilka minut po trzeciej w nocy, a następnego dnia trzeba było jakoś wstać, kiedy Remus to zrobił. Złapał Anabell za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Nie było w tym jakiś wielkich emocji i nawet ja to dostrzegłam, lecz Anabell zdawała się tym nie przejmować. Zarzuciła ręce na szyję chłopaka i oddała pocałunek całą sobą. Dlaczego miałam wrażenie, że kiedy się od siebie oderwali, Remus spojrzał na Syriusza z jakimś niewysłowionym bólem w oczach? Ale właściwie był to moment i możliwe, że wmówiłam to sobie.
Naszą pierwszą lekcją w poniedziałek była transmutacja. Byłam padnięta, lecz to nie przeszkadzało mi w martwieniu się o Remusa. Mieliśmy niecałe dziesięć minut do transmutacji, lecz postanowiłam, że to musi mi wystarczyć. Pociągnęłam z rękę chłopaka, który stał pod salą i zaciągnęłam go w jeden z rzadziej uczęszczanych korytarzy.
- Lily? O co chodzi? - zapytał skonfundowany.
- Już ty dobrze wiesz, o co! - warknęłam, dźgając go palcem w pierś. - Co to miało być wczoraj z Anabell?
Chłopak westchnął, przeczesując dłonią włosy.
- To nie taki proste, Lily – powiedział po chwili.
- No ja myślę, że nie proste, ale oczekuję, że mi to wyjaśnisz – rzekłam, zakładając ręce na piersi.
- Możemy... Możemy pogadać później, Lily? Obiecuję, że nie będę się wymigiwał. Po prostu teraz mamy lekcje i nie chcę się spóźnić, a ta sprawa... nie umiem jej łatwo wytłumaczyć.
- Widzimy się po lekcjach, Remus i...
- EVANS! - przerwał mi czyjś krzyk.
Czyjś... Przełknęłam ciężko ślinę i spróbowałam dać przysłowiowego drapaka, lecz powstrzymały mnie czyjeś silne ramiona.
- James – powiedziałam słabo. - Wiesz, zaraz mamy lekcje i nie chciałabym się spóźnić, więc...
- Nie miałaś prawa ingerować w sprawy drużyny! - syknął wściekle. - Co ci strzeliło do tego rudego łba?!
- Ja...
- Tak, Evans, właśnie ty! - krzyknął. - Przekaż Blackowi, Meadowes i Carter, że już nie grają w drużynie i najlepiej nie zbliżaj się do mnie dzisiaj!
- Ale James...
- Odczep się, Lily, bo naprawdę mogę powiedzieć o kilka słów za dużo! Wiesz jak się czułem w tych lochach?! JAK KOMPLETNY KRETYN!
- Rogacz...
- NIE WTRĄCAJ SIĘ, REMUS! POSZEDŁEM TAM Z NIĄ, BO CHCIAŁEM POMÓC, A ONA JAK ZWYKLE ZABAWIŁA SIĘ MOIM KOSZTEM!
- Wcale się nie...
- SPĘDZIŁEM W TYCH LOCHAHC CAŁĄ, CHOLERNĄ NOC! JEŚLI MYŚLISZ, ŻE DOBRZE SIĘ TAM BAWIŁEM, TO JESTEŚ W DUŻYM BŁĘDZIE, EVANS!
Przez resztę dnia James ignorował dosłownie wszystkich i chodził wściekły na cały świat. Wzięłam sobie do serca jego radę i postanowiłam nie zbliżać się do niego. Dorcas i Anabell były nie tylko wściekłe na Pottera, ale i przygnębione, że ja i on się pokłóciliśmy.
Po lekcjach, zgodnie z umową, spotkaliśmy się z Remusem na błoniach.
- Więc? Co skłoniło cię do zmiany decyzji? Bo w nagłe olśnienie, że Anabell to ta jedyna nie uwierzę.
- Skoro nie mogę mieć... skoro nie mogę mieć osoby, którą naprawdę kocham, to dlaczego nie miałabym choć spróbować uszczęśliwić kogoś innego?Anabell mnie kocha i nie mogę patrzeć dłużej, jak chodzi przeze mnie smutna.
- Remus, to co robisz jest nie fair względem was obojga. Nie kochasz Anabell, prawda?
- Co mam ci powiedzieć, Lily? An jest dla mnie wyłącznie przyjaciółką, ale skoro ona czuje coś więcej, to może i mnie się kiedyś odmieni... albo będąc ze mną dostrzeże, że nie jestem dla niej odpowiedni.
- Remus, krzywdzisz samego siebie, a w końcu skrzywdzisz też Anabell. Owszem, An cię kocha, ale musi nauczyć się szanować uczucia innych.
Remus westchnął ze zmęczeniem.
- To wydaje się takie proste, prawda?
- Miłość nigdy nie jest łatwa, Rem, ale to w tym tkwi jej urok.
- Nie widzę nic dobrego w nieodwzajemnionej miłości.
- Wszystko ma swoje przeznaczenie.
- Wiesz, Lily, Jamesowi naprawdę się poszczęściło. - Chłopak uśmiechnął się, odgarniając mi za ucho zbłąkany kosmyk włosów. - Znalazł sobie najmądrzejszą dziewczynę na tym świecie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
Odwzajemniłam uśmiech, przyciągając chłopaka do długiego uścisku.
- Zginąłbyś Remi, zginąłbyś – rzekłam ze śmiechem.
W końcu nadszedł dzień meczu cała szkoła po śniadaniu udała się na boisko. Przez ostatni tydzień James rozmawiał jedynie z Peterem (na Remusa również się obraził, kiedy ten stanął w mojej obronie). Syriusz twierdził, że jeśli Potter wygra mecz to przejdzie mu też złość na nas, więc trzymałam kciuki.
W ostatnim czasie pogoda niesamowicie się popsuła. Słońce, które świeciło jeszcze niedawno zniknęło, jak zaczarowane. Deszczowe chmury zaścieliły niebo i sprawiły, że widoczność była... Eee... znikoma, jeśli w ogóle. Zajęłam miejsce na trybunach obok Syriusza i Dorcas.
- Zaczęło się! Na boisko wkracza, dumna jak zawsze, drużyna Gryfonów. Kapitan w ostatniej chwili zmienił skład drużyny z nieznanych nam przyczyn. Pierwszy wychodzi Szukający, a zarazem kapitan - James Potter. Następnie Ścigająca, która zastąpiła Dorcas Meadowes, Emmeline Vance, Alicja Carter w zastępie za Anabell Crage, i Jane Olsen. Obrońca Erick Collson - pozostaje nam pytanie, czy okaże się tak dobry, jak Syriusz Black, którego możemy zobaczyć na trybunach? I na sam koniec wchodzą Pałkarze - Martin i Grey Cookowie.
Impreza w Pokoju Wspólnym zdawała się nie mieć końca. Wszyscy świetnie się bawili, ciesząc się z wygranego meczu. Szczególnie cieszyli się Anabell, Dorcas i Syriusz, którzy wrócili do drużyny i pogodzili się z Potterem. Ja sama siedziałam przy kominku z książką, na którą nawet nie spojrzałam i czekałam na odpowiedni moment. Nie czekałam długo. Kilka minut później przysiadł się do mnie James.
- Co czytasz? - zagadnął przyjaźnie.
- Romeo i Julia - odparłam.
- Nie znam.
- Nie spodziewałam się, że będziesz znał, to mugolska książka.
- Moja mama uwielbia mugolską literaturę.
- Więc masz bardzo mądrą mamę.
- Słuchaj, Lily, przepraszam. Zareagowałem zbyt gwałtownie...
- Daj spokój, miałam w tym swoją winę.
- Czyli między nami wszystko gra? - upewnił się.
- Gra, gra - odrzekłam, całując go w policzek.
- W takim razie nie możesz odmówić mi tańca.
Następnego dnia - w niedzielę - wstałam dość wcześnie z powodu koszmarów sennych. Mimo że od śmierci Anastazji minęło sporo czasu, wciąż dręczyło mnie wspomnienie zielonego światła. W Pokoju Wspólnym zastałam Jamesa i nawet dobrze się składało, bo musiałam z nim porozmawiać.
- Hej, Lily, co tak wcześnie? - zapytał na mój widok.
- Mogłabym zapytać cię o to samo - odparłam.
- Po prostu już się wyspałem.
- No widzisz, ja też.
- Coś kręcisz, ale niech ci będzie. - Westchnął.
- James, możemy pogadać?
- Właśnie to robimy, Lil.
- Mówię poważnie.
- Ja też.
- Dzięki, James - powiedziałam ironicznie, odwracając się w stronę dormitorium.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął na swoje kolana.
- Dobra, przepraszam, mów.
I mówiłam. Mówiłam o głosach i cieniach. Mówiłam o nieustannym zimnie i zmęczeniu. Mówiłam o wizycie w bibliotece i o tym, czego się dowiedziałam. A James słuchał. Słucha tak uważnie, jak nigdy wcześniej.
- Od początku wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, Lily Evans. Od początku wiedziałem, że warto walczyć o dziewczynę taką, jak ty - powiedział, całując mnie delikatnie. - Skoro ty wyjaśniłaś mi wszystko, to chyba i ja jestem ci winien nieco szczerości...
Dziesięć minut później...
- Więc - powiedziałam powoli - zmieniasz się w łosia, dobrze rozumiem?
- W jelenia, Lily, w jelenia. Jest ogromna różnica między tym zwierzętami.
- Oczywiście - powiedziałam, w ogóle go nie słuchając. - To by wyjaśniało wasze pseudonimy, ale... ale jak, do cholery, udało wam się stać Animagami w wieku siedemnastu lat?! I to pod nosem samego Dumbledore'a!
- Właściwie to w wieku piętnastu lat, moja droga, zrobiliśmy to na piątym roku.
- Dlatego macie takie świetne oceny z transmutacji!
- Masz pojęcie ile formułek musieliśmy wykuć na pamięć?
- Nie, ale mam blade pojęcie, ile zasad złamaliście, wariacie.
- I tak mnie kochasz.
- Być może.
- Powiedz to!
- Daj spokój, James.
- Powiedz!
- James...
- Powiedz!
- No dobrze, kocham cię, zadowolony?
- Bardzo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Epilog
Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog. Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...
-
Przepraszam ogromnie za opóźnienie. Długo mi to zajęło, ale jest. Mam nadzieję, że końcówka nie jest zbyt kontrowersyjna, bo starałam się w ...
-
Nazywam się Lily Potter i jeśli zechcecie przedstawię wam moją historię. Wielu nazywa mnie „Dziewczyną-Która-Wybrała-Śmierć”. Właściwie jest...
-
Zamrugałam. Raz, drugi, trzeci. W końcu wróciła mi ostrość widzenia. Pierwszą rzeczą, która była nie tak i z której właśnie zdałam sobie spr...
ŁOOO ale się Rogacz wkurzył... ale żeby wywalać Syriusza i Aanabel z drużyny, to lekka przesadza. Chociaż Anabell pewnie nie narzeka, bo dzięki temu całowała się z Remuskiem. Kurcze oby on się nie wycofał...
OdpowiedzUsuńNareszcie Remus zmądrzał, oby tylko nic głupiego mu do łba nie strzeliło. James jakiś drażliwy się zrobił no ale u chłopaków jak chodzi o sport to już tak jest
OdpowiedzUsuń