wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 18 - Dar czy przekleństwo?

Ostatnio źle sypiam. Wciąż nawiedza mnie obraz zrujnowanego domu, płaczu dziecka i zielonego światła. W dodatku w ciągu dnia zaczęłam słyszeć dziwne dźwięki. O ile na początku mogłam to uznać za nic niezwykłego, tak z czasem coraz bardziej mnie to niepokoiło. Czy ja wariuję? Budzę się z koszmaru, by na nowo przeżywać go w rzeczywistości. Chodzę zaspana i rozkojarzona, a nie jest to rzecz ani trochę przyjemna. Kiedy ostatnio dostałam N za sprawdzian z Transmutacji przyjaciele dziwnie na mnie patrzyli. Rzadko – naprawdę – rzadko otrzymywałam złe oceny. Ale nie łatwo jest się uczyć, gdy wciąż słyszysz dziwne dźwięki, dostrzegasz dziwne rzeczy.

Poza tym czułam się nieco samotna. Anabell, Dorcas, Potter i Black byli w drużynie. James jako kapitan – wyjątkowo nadgorliwy kapitan - ciągle męczył ich treningami, więc żadne z nich nie miało dla mnie czasu. Alicja zaś spędzała większość czasu na wymykaniu się ze szkoły i spotykaniu się z Frankiem.




Podobno strach jest ludzką rzeczą. To dobrze, bo naprawdę zaczynałam się bać. O ile dziwne dźwięki mogłam starać się zrzucić na moją wyobraźnię, o tyle szepty znaczą coś więcej. Podobnie jak cienie na ścianach. Męczą mnie, nie dają spokoju, a wśród ich (cieni) szumów nie można wyłapać nic konkretnego. To przerażające.




Między treningami Dorcas znalazła dla mnie nieco czasu. Twierdziła, że wyglądam blado, że powinnam więcej sypiać. Ale nie mogę, nie umiem, bo ilekroć zamknę oczy, znów nękają mnie uporczywe szepty. Przyprawiają mnie o dreszcze.




Czasami zdarza się, że wśród szeptów wyłapać konkretne słowa. Nie rozumiem o co w tym chodzi. To tak jakby wyrwane były z kontekstu. James jakoś dziwnie ostatnio na mnie patrzy. Chyba jestem na niego zła. Dlaczego on tyle trenuje?!

Evans, ogarnij się, nie będziesz zazdrosna o Pottera, nawet jeśli jest twoim chłopakiem! - warknęłam na siebie w myślach.




Zawsze wychodziłam z założenia, że jeśli nie możesz znaleźć odpowiedzi na nurtujące cię pytania, powinieneś odwiedzić bibliotekę. Wśród starych ksiąg i zapachu pergaminu kryję się niesamowita liczba informacji. Była sobota i spędziłam ją od rana do wieczora na wertowaniu książek o magicznych chorobach, które atakują umysł. Nie znalazłam nic, co byłoby chociaż zbliżone opisem do mojej sytuacji. Może jeśli to nie jest magiczna choroba, należałoby się wybrać do mugolskiego lekarza? Czy to możliwe, że oszalałam? Choć z drugiej strony tyle lat z Jamesem Potterem, największym wariatem świata, mogło zrobić swoje.




W niedzielę również nie znalazłam w bibliotece, a spędziłam tam jeszcze więcej czasu niż wcześniej. Bibliotekarka, która raczej nie przepadała za uczniami, o dziwo, zaoferowała mi pomoc, jednak ja odmówiłam. Co miałam jej powiedzieć? Że słyszę głosy? To chyba by nie przeszło... Biblioteka Hogwartu była ogromna, więc wciąż nie traciłam nadziei, że jednak coś ominęłam, że jednak coś znajdę. Ale mówi się, że nadzieja jest matka głupich. Tak było też tym razem.




Minął tydzień w trakcie którego nic nie uległo zmianie. W niedzielę znów weszłam do biblioteki, z coraz mniejszą nadzieją na znalezienie czegokolwiek, kiedy zaciekawił mnie pewien dział. Niezwykłe Umiejętności – głosił nieco zszarzały napis. Nie mam pojęcia dlaczego, ale postanowiłam zacząć szukać czegoś w tym dziale. Coś mówiło mi, że tam znajduje się odpowiedź na moje pytanie. Dział wyglądał na stary i niezwykle rzadko odwiedzany. Nie była specjalnie duży, więc do czwartku powinnam uporać się z jego przeszukaniem.




Nie szukałam do czwartku. We wtorek wieczorem znalazłam odpowiedź na moje pytanie.

Mentorzy!

Kiedyś było ich wielu. Mentorzy, Przewodnicy – tak ich określano. Potrafili dotykiem rozpuścić lód, słowem dodać odwagi, pocałunkiem uratować. Lecz przede wszystkim, ich zadaniem było przeprowadzanie zagubionych dusz na drugą stronę. Dusz, które z jakiego powodu pozostały na tym ziemskim padole nieszczęść. Kiedyś było ich wielu – dziś nie ma prawie wcale. Żyli w pokoju z ludźmi, dopóki nie zaczęło szerzyć się chrześcijaństwo. Wtedy ich zdolności zostały uznane za nienormalne, z czasem zaczęto się ich bać. A wszyscy doskonale wiedzą, co strach robi z ludźmi. Palenie na stosie, brutalne tortury – to wszystko jest zaledwie częścią tego, co robiono Przewodnikom za ich zdolności. Jeśli chcieli przeżyć, musieli ukrywać swoje zdolności. W dzisiejszych czasach Przewodnicy są niezwykle rzadcy (czytaj: Polowanie Na Magicznych!). Ich talenty objawiają się około siedemnastego roku życia (okazjonalnie zdarza się to nieco wcześniej) i mogą bywać niebezpieczne, jeśli Przewodnik nie nauczy się nad nimi panować. Głównym zadaniem przewodników jest przeprowadzanie tzw. Potępionych Dusz (Nie mylić z duchami!), to znaczy takich, które z jakiegoś powodu wciąż są na ziemi. Dusze Potępione nie są widoczne ani dla czarodziejów, ani dla Mugoli. Jedynie Przewodnicy (którzy zdarzają się również wśród Mugoli) potrafią nawiązać z nimi kontakt. Pierwszą rzeczą, którą dostrzeże Przewodnik, kiedy jego talenty zaczną się objawiać, będzie ciągłe zimno, którego nie będzie mogło przepędzić żadne zaklęcie rozgrzewające. Kolejną anomalią będą cienie i ciche szepty (z czasem przybierające na głośności). Przewodnik musi dobrze zdyscyplinować swój umysł, nauczyć się panować nad słyszalnością szeptów, w innym wypadku zostanie doprowadzony do szaleństwa...




Przed snem dużo myślałam o tym, co przeczytałam. Czy to możliwe, żebym była Mentorką? Właściwie większość rzeczy, o których przeczytałam w książce zgadzałaby się z tym, co czuję, lecz... lecz i tak ciężko mi w to uwierzyć. Przecież zawsze byłam zwyczajna, więc, dlaczego właśnie teraz miałoby się to zmienić?

Byłam już na granicy snu, kiedy szepty wróciły, tym razem były jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Naciągnęłam poduszkę na głowę, lecz nic to nie dało – miałam wrażenie, że te głosy są gdzieś w mojej głowie. Zadrżałam z zimna, choć okrywała mnie gruba kołdra.

W końcu poddałam się, zdjęłam poduszkę z głowy i wsłuchałam się w szepty. Zamknęłam oczy, próbując odgonić z głowy wszystkie myśli. To wtedy to się stało. W jednej chwili siedziałam w swoim łóżku, a w drugiej stałam w niezwykle jasnym miejscu. Rozejrzałam się i niemal krzyknęłam. Przede mną stała mała dziewczynka w białej, zakrwawionej sukieneczce. Pluszowy piesek, którego trzymała w dłoni również ubrudzony był krwią. Twarz małej, jej śliczne, blond loczki – wszystko było we krwi, a z niebieskich oczek wylewała tony łez.

Nie byłam pewna, czy to mądre z mojej strony, lecz mimo to podeszłam do niej. Kiedy mnie dostrzegła przestała szlochać, choć nadal pociągała noskiem.

- Cześć skarbie – powiedziałam najdelikatniej jak potrafiłam. - Co tu robisz?

Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach i nic nie odpowiedziała.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – rzekłam. - Mogę wyczyścić ci sukienkę, jeśli chcesz.

Dziewczynka wciąż nic nie powiedziała, lecz skinęła niepewnie głową. Wyciągnęłam z kieszeni spodni różdżkę (Skąd ona się tam wzięła?!) i mruknęłam pod nosem zaklęcie czyszczące. Sukienka dziecka znów była śnieżno biała.

- Powiesz mi co tu robisz? - ponowiłam pytanie.

- Tatuś – powiedziała w końcu, wciąż pociągając nosem. - Tatuś był bardzo zły. Znów krzywdził mamusię. Prosiłam, żeby tego nie robił, ale tatuś jeszcze bardziej się zdenerwował.

Spojrzałam na małą i nagle zrozumiałam. Była martwa. Zabił ją własny ojciec. Odebrało mi mowę, więc zamiast tego przyciągnęłam ją do ciasnego uścisku. Oddała go pewnie, przylegając do mnie całym drżącym ciałkiem. Spojrzałam jej przez ramię i dostrzegłam jasne, białe światło. Z jakiegoś powodu wiedziałam, co powinnam zrobić.

- Chcesz iść do lepszego miejsca, skarbie?




Obudziłam się zlana zimnym potem. Nie miałam pojęcia, czy dziewczynka, której pomogłam odejść była prawdziwa czy może wymyślił ją sobie mój zmęczony umysł.

Następnego dnia w gazecie ukazał artykuł o mężczyźnie, który zabił swoją pięcioletnią córeczkę. Jej matka popełniła samobójstwo, wcześniej zabijając męża.

2 komentarze:

  1. Ale sie porobiło Lilka jest Mentorem, powinna powiedzieć o tym Jamesowi, pewnie by ją wsparł. Uważam, że on ma prawo wiedzieć, bo tak to pomyśli, że jego ukochana zwariowała.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Tyle jestem w stanie powiedzieć. Pomysł wzięty z „Zaklinaczka dusz"? Trochę podobne ale mi się to podoba bo to jeden z moich ulubionych seriali. James z tymi eliksirami jest świetny, najprostszy eliksir psuje :)

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...