niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 28 - Blood Manor

Weszłam do swojego dormitorium i od razu zrzuciłam z ramion ciężką torbę.

- Już myślałam, że dokonali jakiegoś zamachu, w którym zginęłaś, ale jak widzę, byłaś tylko w bibliotece – rzekła Alicja, spoglądając na moją niedopinającą się torbę, która wypełniona była książkami.

- Trzeba mieć w życiu jakieś upodobania – odparłam, uśmiechając się. - Choć może w następnym wcieleniu wybiorę sobie nieco lżejsze hobby. Te książki ważą dobrą tonę.

- Dziewczyny! – zawołała Anabell, wpadając jak burza do pomieszczenia. - Oni znów coś kombinują!

- Niech zgadnę – powiedziałam z westchnięciem. - Huncwoci?

- Syriusz i James wpadli na jakiś rzekomo genialny pomysł. Mają za godzinę i wszystko nam opowiedzą.

Jęknęłam w duchu. Wspominałam już, że plany Jamesa i Syriusza nigdy nie kończą się dobrze, prawda?

- Świetnie – mruknęłam niezadowolona. - A gdzie jest Dorcas?

- Poszła na randkę z jakimś krukonem – odparła Alicja. - Pewnie chce, żeby Syriusz był zazdrosny.

- No proszę, nasza mała dziewczynka zaczyna dorastać. Nie wiesz z jakim krukonem się umówiła?

- Nie mam pojęcia – powiedziała dziewczyna. - Nic nie chciała powiedzieć.

- Cóż, kiedy wróci... - zaczęłam, lecz nie dane było mi dokończyć. Do naszych dobiegł głośny łoskot, dochodzący z korytarza. Marszcząc brwi, podniosłyśmy się ze swoich łóżek.

- Przysięgam, że większych gamoni nie mogłem mieć za przyjaciół! - warknął głos, dochodzący z korytarza.

- Daj spokój, Luniek, jesteś zbyt wrażliwy – odparł Syriusz i mogłam przysiąc, że wzruszył przy tym ramionami.

- Przybyła czwórka wspaniałych! - zakomunikował głośno James, przekraczając próg naszego dormitorium. Zaraz za nim dreptał niezadowolony Remus i Syriusz z Peterem, którzy z kolei byli w znakomitym nastroju. Niemal parsknęłam śmiechem.

- Remus? - wydusiła Anabell. - Co ci się stało? - zapytała, uważnie przyglądając pokrytemu od stóp do głów niebieską farbą, Lupinowi.

- Cóż, niektórzy uważają oblanie kogoś farbą za bardzo zabawne – odparł chłopak, po czym spojrzał oskarżycielsko na Jamesa.

- To było zabawne – wtrącił się Syriusz, szczerząc zęby.

- Oczywiście, Syriusz, bo to nie ty musiałeś iść w takim stanie przez całą szkołę – syknął chłopak. - Mogę skorzystać z łazienki? - zwrócił się do mnie.

- Oczywiście – odparłam. – Znasz drogę. Jeśli chcesz mogę dać ci jakieś ciuchy na przebranie. James nieustannie zostawia u mnie swoje rzeczy.

- Byłoby super. - Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.

Jakieś pół godziny później siedzieliśmy już w swoim małym gronie. Krzesła były tylko dwa, więc Syriusz, Anabell i Peter usadowili się na podłodze, a ja wcisnęłam się na kolana James, z czego ten nie wydawał się być niezadowolony. Bawił się moimi włosami, przysłuchując się uważnie opowieści Syriusza. Rozmawiając o wszystkim i o niczym, czekaliśmy na powrót Dorcas. Było całkiem miło, lecz wciąż dręczyło mnie poczucie, że pomysł chłopaków wcale nie przypadnie mi do gustu. W końcu głośny trzask drzwi oznajmił nam, że Dorcas wróciła ze swojej randki. Wkroczyła do pomieszczenia, zrzucając z siebie skórzaną kurtkę.

- Hej wszystkim, coś mnie ominęło? - zapytała na wstępie i zajęła miejsce na podłodze, niedaleko Syriusza i Anabell.

- Nic szczególnego, Syriusz opowiadał o swojej kolejnej dziewczynie – odparł znudzonym tonem James.

Przez chwilę miałam wrażenie, że przez twarz mojej przyjaciółki przebiegł grymas bólu i złości, lecz była to tylko chwila i nie jestem pewna, czy czasem sobie tego nie wyobraziłam.

- No dobra wspaniali, chyba czas, żebyście wyjawili nam ten swój genialny pomysł – powiedziałam z westchnięciem.

- Na mnie nie patrz, nie raczyli mnie wtajemniczyć – odrzekł Remus, unosząc ręce do góry w obronnym geście.

- Otóż, moi drodzy – zaczął Syriusz, podnosząc się z ziemi – mamy weekend i z Jamesem wpadliśmy na pewien pomysł, jak go spędzić.

- Mój tata, gdy byłem mały opowiadał mi różne historie, w których wyjątkowo często występował nawiedzony dom. Otóż, kiedy niedawno przeglądałem stare zdjęcia, natknąłem się na zdjęcie domu, idealnie pasującego do każdego z opisów historii taty. Poszperałem w bibliotece i okazuje się, że Blood Manor, o którym opowiadał mi tata istnieje naprawdę.

- Oczywiście, że istnieje – wtrąciłam przemądrzałym tonem. - To jeden z najbardziej nawiedzanych domów w Wielkiej Brytanii. Doszło w nim to kilkunastu morderstw i pięciu nigdy niewyjaśnionych pożarów. Dodatkowo, ludzie często znikają w lesie rosnącym nieopodal. Niektórzy lubią mówić, że dom w przeszłości należał do czarownic. Jako dziecko byłam zafascynowana jego historią.

- Chyba już wiecie, co proponujemy – rzekł Peter. - Pojedziemy do tego domu i spędzimy w nim noc. Przekonamy się, czy naprawdę jest nawiedzony.

- O nie, nie, nie – warknęłam. - Zaciągnęliście mnie w różne okropne miejsca i za każdym razem gorzko tego żałowałam. Nie dam się zaciągnąć do nawiedzonego domu, jasne?

Anabell ukryła twarz w dłoniach, słysząc moje słowa. Zawsze tak mówiłam, a koniec końców i tak chłopcy znajdywali sposób, by mnie przekonać. Tym razem również tak było.




Po czterech godzinach nieustannej jazdy w ciasnym aucie, do którego władowaliśmy się w ósemkę, a które wynalazł skądś Syriusz (jedyny z nas, który potrafił prowadzić) w końcu docieraliśmy do celu. Właściwie przed nami było jeszcze przejście przez las, za którym stał dom, ale przynajmniej zakończyliśmy jazdę autem. Jeszcze chwila i zwariowałabym w tak ciasnym miejscu.

Skąd Syriusz, James i Peter wytrzasnęli dokładne położenie domu? Nie mam pojęcia i po kilku minutach zastanawiania się nad tym, postanowiłam zaakceptować fakt, że tej dwójce zawsze wpadnie w ręce to, co nie powinno.




- Nie podoba mi się ten pomysł – zwrócił się do mnie Remus, kiedy wchodziliśmy do lasu. - Ze wszystkich ich głupich pomysłów, ten jest chyba najgłupszy.

- Cóż, jeszcze nie zaatakowały nas żadne demony. Może jak Syriusz i James dostaną od nich manto to uspokoją się w końcu – rzekłam ze złością.

- Myślisz, że demony naprawdę istnieją? - zapytał chłopak, przyglądając mi się uważnie.

- Oczywiście, że tak – odparłam. - Demony to dusze, które zostały przeklęte za życia i nigdy nie opuściły ziemi. To dusze, które po prostu nie mogą tego zrobić, nawet z moją pomocą. Widzisz, Remus, czarodzieje mają swój świat, wierzą w niego i jest on dla nich wszystkim. Ale przecież nie mogę wiedzieć o tym, o czym wiedzą na przykład Wilkołaki, Wampiry, czy Mentorzy. Ty wiesz o wiele więcej na temat stad Wilkołaków, musisz wiedzieć, bo sam nim jesteś. No i ja wiem więcej o duszach, bo przecież jestem Mentorką. Och... Przecież ja nic ci o tym nie wspomniałam, prawda?

- Nie martw się, James nam wytłumaczył – powiedział uspokajająco. - Martwiłem się o ciebie, bo wyglądałaś na bardzo zmęczoną i nieobecną. Podzieliłem się tymi spostrzeżeniami z Jamesem no i wszystko mi opowiedział.

- Och – wymknęło mi się po raz drugi. Nie sądziłam, że Remus się o mnie martwi.

- JEST! - krzyknął James, wybiegając do przodu i znikając za ostatnimi drzewami. Pokręciłam głową z irytacją i przyspieszyłam kroku. Cóż, dom faktycznie stał za drzewami i wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach w tych wszystkich książkach, które o nim przeczytałam. Był duży, jeśli nie ogromny. Z pewnością w latach swojej świetności robił ogromne wrażenie, teraz jednak przyprawiał tylko o ciarki. Tynk odpadał w wielu miejscach, szyby w górnych oknach były powybijane, natomiast na dole przyozdobione kratami. Ale nie wygląd domu najbardziej mnie zaniepokoił, lecz jego aura. Jako Mentorka czułam nieco więcej i z całą pewnością dom nie był wypełniony pozytywnymi emocjami. Nagle zrozumiałam, dlaczego nazywano Blood Manor domem mrocznych czarownic – zło aż od niego biło.

- Wow – wyszeptała Dorcas, zatrzymując się obok mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od ładnych kilku minut stoję nieruchomo z uchylonymi ustami.

- Robi wrażenie, no nie? - Syriusz wyszczerzył się do nas.

- Jest niesamowity – odparła Anabell i ruszyła za chłopakami w poszukiwaniu drzwi wejściowych.

- Wciąż uważam spędzenie tu nocy za głupotę – powiedział cicho Remus, lecz posłusznie poszedł za swoimi przyjaciółmi.

- Czujesz coś, prawda? - zapytała Dorcas, kiedy zostałyśmy same.

- Skąd wiesz?

- Zbyt długo cię znam, by nie potrafić spostrzec, gdy coś cię dręczy.

- Nic mnie nie dręczy. Po prostu... mam złe przeczucia.

Jakieś dziesięć minut później staliśmy pod drzwiami Blood Manor. Niestety, moje błagania, by okazały się one zamknięte, nie zostały wysłuchane.

- Jeśli książki nie kłamały, te drzwi zamkną się równo z wybiciem godziny dwudziestej i nie otworzą się aż do godziny szóstej rano. Nie ma stąd żadnego innego wyjścia, okna na dolnych piętrach są zakratowane, a wątpię, żeby ktoś miał ochotę skakać z trzeciego piętra. Tak więc, kiedy zamkną się te drzwi, nie będzie żadnego odwrotu. Jesteśmy pewni, że chcemy to zrobić? - zapytałam.

W odpowiedzi James, Dorcas i Syriusz przekroczyli próg domu, a ja mogłam już tylko westchnąć. Im bliżej byłam tego domu, tym bardziej narastała we mnie chęć ucieczki. Przez chwilę nawet to rozważałam, ale wtedy James złapał delikatnie moją dłoń.

- Nie powiesz chyba, że tchórzysz? - zapytał z bezczelnym uśmiechem.

- Odwaga i głupota to dwie różne sprawy – rzekłam ze złością i wyrwałam dłoń z jego uścisku.

Wbrew złym przeczuciom przekroczyłam próg domu. Już wiedziałam, że będę tego żałować.

W co ty się wpakowałaś, głupia?! - krzyczał na mnie mój własny głos rozsądku.

2 komentarze:

  1. Kochana EKP,
    Widzę spore zmiany na Twoim blogu. Nowy szablon taki mroczny i tak idealnie pasujący do tej notki. Ja pierniczę przez Ciebie wariatko nie będę mogła spać. Nienawidzę horrorów ani takich strasznych motywów. Trzymałaś mnie w takim napięciu, że mam wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi!
    W tym wypadku to komplement ta notka to istny HORROR!
    CUDOWNIE STRASZNA

    Pozdrawiam
    Em (przez Ciebie będę spać dzisiaj z misiem, haha żarcik)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! <3 To było niezłe i czekam niecierpliwie na następną część. Szczerze mam nadzieje, że coś zaatakuje Syriusz i Jamesa, może przestaną być tacy pewni siebie.
    Strasznie długo ostatnio czekałam na notatkę. Mam nadzieje, że teraz będą pojawiać się częściej, ale rozumiem, że masz dużo nauki, zresztą tak jak i ja :)
    Pozdrawiam i życzę ci dużo weny kochana :3

    OdpowiedzUsuń

Epilog

Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog.   Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...