Weszłam do swojego dormitorium i od razu zrzuciłam z ramion ciężką torbę.
- Już myślałam, że dokonali jakiegoś zamachu, w którym zginęłaś, ale jak widzę, byłaś tylko w bibliotece – rzekła Alicja, spoglądając na moją niedopinającą się torbę, która wypełniona była książkami.
- Trzeba mieć w życiu jakieś upodobania – odparłam, uśmiechając się. - Choć może w następnym wcieleniu wybiorę sobie nieco lżejsze hobby. Te książki ważą dobrą tonę.
- Dziewczyny! – zawołała Anabell, wpadając jak burza do pomieszczenia. - Oni znów coś kombinują!
- Niech zgadnę – powiedziałam z westchnięciem. - Huncwoci?
- Syriusz i James wpadli na jakiś rzekomo genialny pomysł. Mają za godzinę i wszystko nam opowiedzą.
Jęknęłam w duchu. Wspominałam już, że plany Jamesa i Syriusza nigdy nie kończą się dobrze, prawda?
- Świetnie – mruknęłam niezadowolona. - A gdzie jest Dorcas?
- Poszła na randkę z jakimś krukonem – odparła Alicja. - Pewnie chce, żeby Syriusz był zazdrosny.
- No proszę, nasza mała dziewczynka zaczyna dorastać. Nie wiesz z jakim krukonem się umówiła?
- Nie mam pojęcia – powiedziała dziewczyna. - Nic nie chciała powiedzieć.
- Cóż, kiedy wróci... - zaczęłam, lecz nie dane było mi dokończyć. Do naszych dobiegł głośny łoskot, dochodzący z korytarza. Marszcząc brwi, podniosłyśmy się ze swoich łóżek.
- Przysięgam, że większych gamoni nie mogłem mieć za przyjaciół! - warknął głos, dochodzący z korytarza.
- Daj spokój, Luniek, jesteś zbyt wrażliwy – odparł Syriusz i mogłam przysiąc, że wzruszył przy tym ramionami.
- Przybyła czwórka wspaniałych! - zakomunikował głośno James, przekraczając próg naszego dormitorium. Zaraz za nim dreptał niezadowolony Remus i Syriusz z Peterem, którzy z kolei byli w znakomitym nastroju. Niemal parsknęłam śmiechem.
- Remus? - wydusiła Anabell. - Co ci się stało? - zapytała, uważnie przyglądając pokrytemu od stóp do głów niebieską farbą, Lupinowi.
- Cóż, niektórzy uważają oblanie kogoś farbą za bardzo zabawne – odparł chłopak, po czym spojrzał oskarżycielsko na Jamesa.
- To było zabawne – wtrącił się Syriusz, szczerząc zęby.
- Oczywiście, Syriusz, bo to nie ty musiałeś iść w takim stanie przez całą szkołę – syknął chłopak. - Mogę skorzystać z łazienki? - zwrócił się do mnie.
- Oczywiście – odparłam. – Znasz drogę. Jeśli chcesz mogę dać ci jakieś ciuchy na przebranie. James nieustannie zostawia u mnie swoje rzeczy.
- Byłoby super. - Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością.
Jakieś pół godziny później siedzieliśmy już w swoim małym gronie. Krzesła były tylko dwa, więc Syriusz, Anabell i Peter usadowili się na podłodze, a ja wcisnęłam się na kolana James, z czego ten nie wydawał się być niezadowolony. Bawił się moimi włosami, przysłuchując się uważnie opowieści Syriusza. Rozmawiając o wszystkim i o niczym, czekaliśmy na powrót Dorcas. Było całkiem miło, lecz wciąż dręczyło mnie poczucie, że pomysł chłopaków wcale nie przypadnie mi do gustu. W końcu głośny trzask drzwi oznajmił nam, że Dorcas wróciła ze swojej randki. Wkroczyła do pomieszczenia, zrzucając z siebie skórzaną kurtkę.
- Hej wszystkim, coś mnie ominęło? - zapytała na wstępie i zajęła miejsce na podłodze, niedaleko Syriusza i Anabell.
- Nic szczególnego, Syriusz opowiadał o swojej kolejnej dziewczynie – odparł znudzonym tonem James.
Przez chwilę miałam wrażenie, że przez twarz mojej przyjaciółki przebiegł grymas bólu i złości, lecz była to tylko chwila i nie jestem pewna, czy czasem sobie tego nie wyobraziłam.
- No dobra wspaniali, chyba czas, żebyście wyjawili nam ten swój genialny pomysł – powiedziałam z westchnięciem.
- Na mnie nie patrz, nie raczyli mnie wtajemniczyć – odrzekł Remus, unosząc ręce do góry w obronnym geście.
- Otóż, moi drodzy – zaczął Syriusz, podnosząc się z ziemi – mamy weekend i z Jamesem wpadliśmy na pewien pomysł, jak go spędzić.
- Mój tata, gdy byłem mały opowiadał mi różne historie, w których wyjątkowo często występował nawiedzony dom. Otóż, kiedy niedawno przeglądałem stare zdjęcia, natknąłem się na zdjęcie domu, idealnie pasującego do każdego z opisów historii taty. Poszperałem w bibliotece i okazuje się, że Blood Manor, o którym opowiadał mi tata istnieje naprawdę.
- Oczywiście, że istnieje – wtrąciłam przemądrzałym tonem. - To jeden z najbardziej nawiedzanych domów w Wielkiej Brytanii. Doszło w nim to kilkunastu morderstw i pięciu nigdy niewyjaśnionych pożarów. Dodatkowo, ludzie często znikają w lesie rosnącym nieopodal. Niektórzy lubią mówić, że dom w przeszłości należał do czarownic. Jako dziecko byłam zafascynowana jego historią.
- Chyba już wiecie, co proponujemy – rzekł Peter. - Pojedziemy do tego domu i spędzimy w nim noc. Przekonamy się, czy naprawdę jest nawiedzony.
- O nie, nie, nie – warknęłam. - Zaciągnęliście mnie w różne okropne miejsca i za każdym razem gorzko tego żałowałam. Nie dam się zaciągnąć do nawiedzonego domu, jasne?
Anabell ukryła twarz w dłoniach, słysząc moje słowa. Zawsze tak mówiłam, a koniec końców i tak chłopcy znajdywali sposób, by mnie przekonać. Tym razem również tak było.
Po czterech godzinach nieustannej jazdy w ciasnym aucie, do którego władowaliśmy się w ósemkę, a które wynalazł skądś Syriusz (jedyny z nas, który potrafił prowadzić) w końcu docieraliśmy do celu. Właściwie przed nami było jeszcze przejście przez las, za którym stał dom, ale przynajmniej zakończyliśmy jazdę autem. Jeszcze chwila i zwariowałabym w tak ciasnym miejscu.
Skąd Syriusz, James i Peter wytrzasnęli dokładne położenie domu? Nie mam pojęcia i po kilku minutach zastanawiania się nad tym, postanowiłam zaakceptować fakt, że tej dwójce zawsze wpadnie w ręce to, co nie powinno.
- Nie podoba mi się ten pomysł – zwrócił się do mnie Remus, kiedy wchodziliśmy do lasu. - Ze wszystkich ich głupich pomysłów, ten jest chyba najgłupszy.
- Cóż, jeszcze nie zaatakowały nas żadne demony. Może jak Syriusz i James dostaną od nich manto to uspokoją się w końcu – rzekłam ze złością.
- Myślisz, że demony naprawdę istnieją? - zapytał chłopak, przyglądając mi się uważnie.
- Oczywiście, że tak – odparłam. - Demony to dusze, które zostały przeklęte za życia i nigdy nie opuściły ziemi. To dusze, które po prostu nie mogą tego zrobić, nawet z moją pomocą. Widzisz, Remus, czarodzieje mają swój świat, wierzą w niego i jest on dla nich wszystkim. Ale przecież nie mogę wiedzieć o tym, o czym wiedzą na przykład Wilkołaki, Wampiry, czy Mentorzy. Ty wiesz o wiele więcej na temat stad Wilkołaków, musisz wiedzieć, bo sam nim jesteś. No i ja wiem więcej o duszach, bo przecież jestem Mentorką. Och... Przecież ja nic ci o tym nie wspomniałam, prawda?
- Nie martw się, James nam wytłumaczył – powiedział uspokajająco. - Martwiłem się o ciebie, bo wyglądałaś na bardzo zmęczoną i nieobecną. Podzieliłem się tymi spostrzeżeniami z Jamesem no i wszystko mi opowiedział.
- Och – wymknęło mi się po raz drugi. Nie sądziłam, że Remus się o mnie martwi.
- JEST! - krzyknął James, wybiegając do przodu i znikając za ostatnimi drzewami. Pokręciłam głową z irytacją i przyspieszyłam kroku. Cóż, dom faktycznie stał za drzewami i wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach w tych wszystkich książkach, które o nim przeczytałam. Był duży, jeśli nie ogromny. Z pewnością w latach swojej świetności robił ogromne wrażenie, teraz jednak przyprawiał tylko o ciarki. Tynk odpadał w wielu miejscach, szyby w górnych oknach były powybijane, natomiast na dole przyozdobione kratami. Ale nie wygląd domu najbardziej mnie zaniepokoił, lecz jego aura. Jako Mentorka czułam nieco więcej i z całą pewnością dom nie był wypełniony pozytywnymi emocjami. Nagle zrozumiałam, dlaczego nazywano Blood Manor domem mrocznych czarownic – zło aż od niego biło.
- Wow – wyszeptała Dorcas, zatrzymując się obok mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od ładnych kilku minut stoję nieruchomo z uchylonymi ustami.
- Robi wrażenie, no nie? - Syriusz wyszczerzył się do nas.
- Jest niesamowity – odparła Anabell i ruszyła za chłopakami w poszukiwaniu drzwi wejściowych.
- Wciąż uważam spędzenie tu nocy za głupotę – powiedział cicho Remus, lecz posłusznie poszedł za swoimi przyjaciółmi.
- Czujesz coś, prawda? - zapytała Dorcas, kiedy zostałyśmy same.
- Skąd wiesz?
- Zbyt długo cię znam, by nie potrafić spostrzec, gdy coś cię dręczy.
- Nic mnie nie dręczy. Po prostu... mam złe przeczucia.
Jakieś dziesięć minut później staliśmy pod drzwiami Blood Manor. Niestety, moje błagania, by okazały się one zamknięte, nie zostały wysłuchane.
- Jeśli książki nie kłamały, te drzwi zamkną się równo z wybiciem godziny dwudziestej i nie otworzą się aż do godziny szóstej rano. Nie ma stąd żadnego innego wyjścia, okna na dolnych piętrach są zakratowane, a wątpię, żeby ktoś miał ochotę skakać z trzeciego piętra. Tak więc, kiedy zamkną się te drzwi, nie będzie żadnego odwrotu. Jesteśmy pewni, że chcemy to zrobić? - zapytałam.
W odpowiedzi James, Dorcas i Syriusz przekroczyli próg domu, a ja mogłam już tylko westchnąć. Im bliżej byłam tego domu, tym bardziej narastała we mnie chęć ucieczki. Przez chwilę nawet to rozważałam, ale wtedy James złapał delikatnie moją dłoń.
- Nie powiesz chyba, że tchórzysz? - zapytał z bezczelnym uśmiechem.
- Odwaga i głupota to dwie różne sprawy – rzekłam ze złością i wyrwałam dłoń z jego uścisku.
Wbrew złym przeczuciom przekroczyłam próg domu. Już wiedziałam, że będę tego żałować.
W co ty się wpakowałaś, głupia?! - krzyczał na mnie mój własny głos rozsądku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Epilog
Dziś są drugie urodziny tego opowiadania, więc zgodnie z obietnicą – przed wami epilog. Epilog Dla Petunii Evans-Dursley wiadomość...
-
Przepraszam ogromnie za opóźnienie. Długo mi to zajęło, ale jest. Mam nadzieję, że końcówka nie jest zbyt kontrowersyjna, bo starałam się w ...
-
Weszliśmy z Blackiem do Wielkiej Sali i pokazaliśmy drużynie podniesione kciuki, co powitała ona gromkimi brawami. Nauczyciele przyglądali s...
-
Z czasem przyzwyczaiłam się do tego, że jestem inna od wszystkich. Nie łatwo było ignorować mi głosy ani cienie, lecz powoli zaczynałam nad ...
Kochana EKP,
OdpowiedzUsuńWidzę spore zmiany na Twoim blogu. Nowy szablon taki mroczny i tak idealnie pasujący do tej notki. Ja pierniczę przez Ciebie wariatko nie będę mogła spać. Nienawidzę horrorów ani takich strasznych motywów. Trzymałaś mnie w takim napięciu, że mam wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi!
W tym wypadku to komplement ta notka to istny HORROR!
CUDOWNIE STRASZNA
Pozdrawiam
Em (przez Ciebie będę spać dzisiaj z misiem, haha żarcik)
Wow! <3 To było niezłe i czekam niecierpliwie na następną część. Szczerze mam nadzieje, że coś zaatakuje Syriusz i Jamesa, może przestaną być tacy pewni siebie.
OdpowiedzUsuńStrasznie długo ostatnio czekałam na notatkę. Mam nadzieje, że teraz będą pojawiać się częściej, ale rozumiem, że masz dużo nauki, zresztą tak jak i ja :)
Pozdrawiam i życzę ci dużo weny kochana :3